Krajowa energetyka znalazła się w pułapce, której trzy–cztery lata temu nikt w branży nie brał pod uwagę: potrzebujemy nowych mocy wytwórczych w elektrowniach, bo obecnie pracujące bloki mają w większości po 30–40 lat. A tymczasem budowa nowych jednostek się nie opłaci.
To stwarza coraz większe zagrożenie dla bezpieczeństwa dostaw energii. Ministerstwo Gospodarki opublikowało niedawno sprawozdanie, z którego wynika, że ze względu na konieczność wycofywania z użytku starych bloków w 2015 r. w polskim systemie energetycznym może zabraknąć ok. 95 MW mocy, w 2016 roku – 800 MW, a rok później ok. 1100 MW. W szczycie letnim za trzy lata niedobór wyniesie ok. 520 MW, rok później – 680 MW.
Jak powiedział w rozmowie z „Rz" Krzysztof Kilian, prezes największej w branży Polskiej Grupy Energetycznej, cena energii powinna być o 60–70 zł wyższa niż jest teraz na rynku hurtowym, by dało się bezpiecznie planować budowę nowych bloków.
Wielka Brytania ponosi koszty braku reform rynku. Polska za kilka lat może znaleźć się w podobnej sytuacji.
Jak duże problemy się pojawiają, kiedy kryterium opłacalności nie jest spełnione, pokazuje przypadek największej w historii energetycznej inwestycji – budowy dwóch nowych bloków w Elektrowni Opole za 11 mld zł.