W tym roku Polska Grupa Energetyczna i Zakłady Azotowe Puławy przeprowadzą kolejne analizy, które pomogą im zdecydować czy rozpocząć wspólnie budowę opalanej gazem Elektrowni Puławy. Podobne badania były robione już dwukrotnie, ale do dziś strony nie podjęły ostatecznej decyzji.
Elektrownia ma powstać na terenie puławskiej fabryki nawozów, która będzie głównym odbiorcą produkowanej energii. Wstępne oferty w przetargu na budowę bloku złożyły cztery konsorcja, ale zabrakło w nich firm z polskim kapitałem. O kontrakt walczą francuski Alstom Power, General Electric International wraz z hiszpańską Iberdrolą, spółki zależne niemieckiego Siemensa oraz kanadyjski SNC-Lavalin. Z udziału w przetargu zrezygnowało natomiast konsorcjum z udziałem Mostostalu Warszawa.
Pierwotne szacunki zakładały, że budowa bloku gazowo – parowego o mocy 800–900 MW pochłonie około 3 mld zł netto i według naszych nieoficjalnych informacji złożone oferty nie odbiegają znacząco od tej kwoty.
– Wykonawca budowy zostanie wybrany do końca roku. Według harmonogramu prace rozpoczną się w 2015 r. i potrwają 36 miesięcy - informuje Marek Sieprawski, rzecznik spółki Elektrownia Puławy.
Nowa siłownia ruszy więc najwcześniej w 2018 r. Na razie jednak bardziej prawdopodobne jest, że projekt trafi do zamrażarki. – Jego opłacalność jest mocno wątpliwa jeśli weźmiemy pod uwagę obecne ceny energii i gazu. Nie wiadomo też, jak będzie kształtować się wsparcie dla kogeneracji (jednoczesne wytwarzanie prądu i ciepła – przyp. red.) po 2018 r. a bez tego typu dotacji inwestycja w ogóle nie ma ekonomicznego sensu - twierdzi Krystian Brymora z DM BDM. Również w ocenie Pawła Puchalskiego, analityka DM BZW BK, przy obecnych regulacjach ryzyko związane z opłacalnością inwestycji jest bardzo duże.