Takiego spadku cen ropy nie było od wybuchu kryzysu finansowego w 2008 r. Za baryłkę ropy Brent w transakcjach miesięcznych w poniedziałek płacono 68,7 dol., ponad 7 proc. mniej niż przed czwartkową decyzją kartelu OPEC o utrzymaniu wydobycia. Przecena jest efektem zbyt wysokiej podaży tego surowca na światowych rynkach, a przede wszystkim osiągnięcia przez USA samowystarczalności energetycznej w wyniku łupkowego boomu.
Spadek notowań może się pogłębić, bo docierają kolejne sygnały, że światowy wzrost popytu na ropę wcale nie będzie tak duży, jak zakładał OPEC. W Chinach widać osłabienie koniunktury w przemyśle, a Hindusi spodziewają się w przyszłym roku 5,3-proc. wzrostu PKB zamiast 8 proc. Analitycy twierdzą, że kolejne poziomy wsparcia dla notowań baryłki Brent to 60 i 50 dol.
Polecimy taniej
Spadek cen paliw to doskonała wiadomość dla linii lotniczych. Air France jako pierwsze pochwaliły się, że zaoszczędziły w 2014 r. 250 mln euro. Singapore Airlines przyznały, że w trzecim kwartale z tego tytułu ich zysk wzrósł o 51 proc.
Naprawdę taniej polecimy jednak dopiero w przyszłym roku, ponieważ przewoźnicy wykupili transakcje zabezpieczające od wzrostu cen, nie zakładając, że notowania mogą ruszyć w przeciwnym kierunku. Można więc liczyć na spadki cen biletów i wysyp promocji od sezonu letniego zaczynającego się w kwietniu 2015 r. Ale i w tej chwili można kupić bez większych problemów np. dwa bilety w cenie jednego czy darmowe zwiedzanie któregoś z miast przy przesiadce.
Dzisiaj koszty paliwa w liniach lotniczych to 30–50 proc wszystkich kosztów przewoźnika. Prezes nisko kosztowej linii Air Asia Tony Fernandez napisał na Twitterze, że spadek notowań ropy to przyspieszony prezent na Boże Narodzenie.