Jak mówił podczas jednej z piątkowych sesji IX Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach prezes Węglokoksu Sławomir Obidziński, obecnie na rynku widoczna jest luka związana z brakiem węgla o niskim zasiarczeniu, którego potrzebują krajowe ciepłownie, a nie są w stanie dostarczyć rodzime kopalnie.
„Jest pewna luka na polskim rynku, głównie w ciepłownictwie, gdzie są pożądane węgle o bardzo małym zasiarczeniu" – powiedział prezes, przypominając, że duża część ciepłowni jest w rękach samorządów, działa na granicy rentowności i nie ma środków na inwestycje w instalacje odsiarczania, by spełnić wyśrubowane normy ekologiczne. Alternatywą dla takich inwestycji jest spalanie węgla o wysokiej kaloryczności i bardzo niskiej zawartości siarki, którego w Polsce brakuje.
„Obawiam się, że takiego węgla w Polsce nie znajdziemy, dlatego w tym kontekście trzeba rozważyć import. Jeżeli my tego nie zrobimy, on i tak będzie (...) nieunikniony. Rozumiem, że nikt nie będzie miał pretensji do Węglokoksu, że ewentualnie tym się zajmie" – dodał Obidziński, przypominając, że Węglokoks jest największym udziałowcem Polskiej Grupy Górniczej i ma własne kopalnie, dlatego nigdy nie będzie sprowadzać do Polski węgla konkurującego z rodzimym.
„Chodzi tylko o wypełnienie luki, którą widzimy" – zaznaczył prezes. Jednocześnie, mimo tendencji dalszego zmniejszania eksportu, firma chce szukać możliwości lokowania węgla na tych zagranicznych rynkach, gdzie jest to opłacalne, czyli głównie w zasięgu tzw. renty geograficznej.
„Z pewnością najlepsze lata eksportu węgla minęły, jednak szansą dla nas mogą być bliskie rynki Niemiec, Słowacji czy Czech, gdzie osiągamy ceny wyższe od krajowych. Warto, by producenci węgla uwzględnili pewien margines nadwyżki produkcji, którą można byłoby skierować na te rynki" – ocenił Obidziński, wskazując, że polskie górnictwo nie powinno zaprzepaścić szansy związanej z sąsiednimi rynkami.