Wysokie ceny ropy naftowej zduszą wzrost gospodarczy na świecie i wyjście z kryzysu krajów, które ucierpiały najbardziej – uważa Fatih Birol, główny ekonomista Międzynarodowej Agencji Energii.
To oznacza, że i w Polsce nie ma co liczyć na tańsze paliwa. Jedyna nadzieja to mocniejszy złoty, ale i na to się szybko nie zanosi.
Zdaniem Birola dzisiaj światowa gospodarka jest w gorszym stanie niż podczas kryzysu 2008/2009, kiedy to ceny ropy spadły nawet do niewiele ponad 30 dol. za baryłkę. Teraz notowania surowca typu Brent uporczywie trzymają się powyżej 100 dol. za baryłkę i reagują wyłącznie na złe wiadomości – wzrostem cen.
Droga ropa nie tylko szkodzi gospodarce europejskiej, ale i skutki takiego wzrostu cen są odczuwalne również w szybko rozwijających się krajach Azji, gdzie popyt na energię cały czas rośnie. Jeśli świat nie zostanie wsparty przez potęgę gospodarczą Azjatów, wyjście z kryzysu będzie o wiele trudniejsze – mówi Birol. Dodaje, że ma nadzieję, iż „koledzy z OPEC" widzą, co się dzieje na rynku, zwłaszcza, w jakim tempie kurczą się zapasy ropy w krajach OECD.
Tymczasem stosunki krajów rozwiniętych z OPEC nigdy nie były takie złe. Sekretarz generalny kartelu eksporterów ropy OPEC Abdalla el-Badri nie ukrywa zadowolenia z obecnych cen. – Obecnie w grupie nie ma żadnych różnic zdań co do poziomu wydobycia i cen ropy – powiedział.