Z ciekawością obserwuję ekspansję Łukoilu na światowych rynkach. Nie ma ona sobie równej wśród rosyjskich gigantów paliwowych, które wolą kopać się w wietrznej zmarzlinie na Syberii lub ośmieszać w nietrafionych aliansach, jak Rosnieft z BP. Łukoil takich błędów nie popełnia.
W tym tygodniu dowiercił się do ropy w szelfie przy Wybrzeżu Kości Słoniowej. Rosjanie są tam jednymi z nielicznych zagranicznych firm, bo region uchodzi za niebezpieczny. Ale Wagit Alekpierow (61 lat) prezes i największy właściciel Łukoilu (ponad 20 proc.) wiele razy pokazał, że właśnie takie wyzwania lubi. Jego koncern jest nawet na rynku polskim, który wśród rosyjskiego biznesu uchodzi także za ryzykowny, bo niechętny sąsiadowi.
Alekpierow jednak konsekwentnie od lat buduje potęgę Łukoilu na zagranicznych aktywach. W tym roku kupił m.in. kompleks rafinerii na Sycylii, który dołączył do innych zagranicznych zakładów petrochemicznych koncernu (w Bułgarii, na Ukrainie, Rumunii). W Europie Łukoil ma ponad 450 stacji benzynowych. Oprócz Polski także w Belgii, Finlandii, Czechach, na Węgrzech, Słowacji, Chorwacji, Bułgarii. Ma też największą w Rosji flotę własnych tankowców.
W połowie 2009 r. Alekpierow kupił od francuskiego Total 45 proc. holenderskiej rafinerii TRN we Vlissingen. W tym kryzysowym roku, prezes inwestował swoje prywatne pieniądze (a ma ich trochę - majątek Forbes wycenia na 13,9 mld dol.) w akcje Łukoil, by nie dopuścić do spadku ich wartości.
Gdy amerykański ConocoPhillips odsprzedawał swoje akcje Łukoilu, odkupił je Łukoil. Koncern wierci w Rosji, Kazachstanie, w Azerbejdżanie, ale także w niestabilnym Iraku, gdzie niebawem ruszy wydobycie ze złoża Zachodnia Kurna-2, uważanych za jedno z największych na świecie.