W samej tylko Nigerii Shell przeznaczył na zapewnienie ochrony personelu i obiektów 383 mln. dol. Na liście płac koncernu znajdują się zarówno nigeryjskie siły bezpieczeństwa, jak i 1200-osobowy oddział wewnętrznej policji oraz siatka szpiegowska informatorów rozsianych po całym kraju.
Rosnące koszty bezpieczeństwa ponoszone przez koncern paliwowy rodzą obawy o dalszą destabilizację bogatego w ropę regionu delty Nigru. – To szokujące, że Shell przeznaczył 65 mln dol. pochodzących z funduszy firmy w ręce żołnierzy i policji znanej z permanentnego łamania praw człowieka – ocenia Ben Amunwa z londyńskiej organizacji Platform, zajmującej się walką o prawa człowieka w rejonach, gdzie wydobywa się ropę naftową i gaz ziemny.
W 2008 r. 62 pracowników Shella w Niegrii zostało porwanych, a trzech zostało zabitych; wiele z instalacji naftowych koncernu padło również celem ataków rebeliantów z organizacji Ruch na Rzecz Wyzwolenia Delty Nigru. Shell był zmuszony wstrzymać eksport surowca z Nigerii na kilka tygodni.
Koncern zaprzecza sprawowaniu jakiejkolwiek kontroli nad państwowymi siłami zbrojnymi. W wydanym przez siebie oświadczeniu stwierdza: - Ochrona naszych ludzi i aktywów jest najwyższym priorytetem. Wydatki na zapewnienie bezpieczeństwa są szczegółowo analizowane w każdym rejonie świata, w którym prowadzimy działalność. Zawsze byliśmy świadomi trudności, na jakie można napotkać w krajach takich jak Nigeria. W czasie, o którym wspomina ujawniony raport, uzbrojeni bojownicy w delcie Nigru prowadzili intensywne działania, które wymagały relatywnie wysokich nakładów na zapewnienie bezpieczeństwa w tym regionie.