Korekta miała miejsce głównie w ostatnim tygodniu, kiedy ropa Brent staniała o ok. 6–8 dol.
– Na spadek cen ropy we wrześniu wpłynęły dwa główne wydarzenia. Po pierwsze 19 września opublikowano dane o zapasach ropy w USA. Ponadto IEA (Międzynarodowa Agencja Energetyczna – red.) i OPEC w obawie przed nagłym wzrostem notowań uzgodniły obniżenie cen ropy, argumentując, iż rynek jest „wystarczająco zaopatrzony" zapasami z Arabii Saudyjskiej oraz USA i Kanady – tłumaczy Peter Csaszar, analityk KBC Securities.
Nie bez znaczenia był też fakt, iż USA – nauczone doświadczeniem z huraganem Katrina – zdecydowały się na zamknięcie głównych rafinerii w obliczu zagrożenia uderzeniem huraganu Isaac. Nie dość, że okazał się on mniej groźny i został zdegradowany do kategorii tropikalnej burzy, to jeszcze czasowe wyłączenie rafinerii pozwoliło na ich szybkie uruchomienie zaraz po tym zdarzeniu.
Zdaniem Grzegorza Maliszewskiego, głównego ekonomisty Banku Millennium, w kolejnych tygodniach będziemy mieli do czynienia z wysoką zmiennością na rynku ropy. – Ale potencjał do trwałego wzrostu cen wydaje się ograniczony. Nasilające się spowolnienie gospodarcze na świecie powinno ograniczać niekorzystny wpływ czynników geopolitycznych na ceny ropy – uspokaja Maliszewski.
Wśród analityków panuje pewien dualizm co do kształtu notowań w najbliższych tygodniach. Niektórzy – jak Paweł Kordala z X-Trade Brokers – twierdzą, że w październiku ceny ropy spadną nawet do 85–90 dol. za baryłkę ze względu na zapowiedzi Arabii Saudyjskiej zwiększenia wydobycia po przestojach platform w Zatoce Meksykańskiej i na Morzu Północnym.