Równocześnie jednak komentarz prezesa Europejskiego Banku Centralnego zapowiadającego wzrost PKB w strefie euro tylko 0 0,5 proc. jest silną barierą dla jakichkolwiek podwyżek cen.
W tej sytuacji możemy oczekiwać, że i ceny polskich dystrybutorów nie pójdą w górę. Portal internetowy e-petrol sugeruje, że ceny będą utrzymywały tendencję spadkową. Dla E95 prognozowana jest cena 5,50 złotych za litr, dla diesla zaś – 5,60. Inna sprawa, że wiele stacji chcąc podtrzymać popyt już teraz oferuje paliwo po niższych cenach.
Dla kartelu producentów OPEC, którzy zbiorą się we wtorek na konferencji ministerialnej w Wiedniu, ceny powyżej 100 dol. za baryłkę to powód, by utrzymać obecny poziom wydobycia.
Obecnie łączne limity wyznaczone dla członków kartelu wynoszą nieco poniżej 30 mln baryłek dziennie. „Silny człowiek" OPEC, saudyjski minister ds. ropy Ali Al Naimi powiedział w ostatni piątek: – Ceny są w porządku, a nasi klienci zadowoleni. – Saudyjczycy nie chcą, aby się zmieniały. Inna sprawa, że niektórzy producenci, tak jak Iran, chcieliby cięcia limitów, ale ropa wcale nie jest dzisiaj tania, więc trudno byłoby uzasadnić jakiekolwiek decyzje o zmniejszeniu dostaw – uważa Robin Mills, szef dubajskiej firmy analitycznej Manaar Energy Consulting. Mills przypomina, że przez cały rok OPEC robił wszystko, aby utrzymać notowania na poziomie ponad 100 dol. za baryłkę. – Oznacza to jednocześnie, że OPEC nadal będzie sankcjonował produkcję wyższą niż wyznaczone limity – uważa Tamas Varga z londyńskiej PVM Oil Associates.
Baryłka ropy Brent kosztowała w poniedziałek wczesnym popołudniem 108 dolarów w dostawach styczniowych. Było to aż o 21,25 dol. na baryłce więcej, niż płacono w Nowym Jorku za gatunek WTI. Dla Europejczyków jest to jednak nadal bardzo drogo, zwłaszcza po ostatnim spadku kursu euro wobec dolara.