– Konkurencyjność jest tak samo ważna jak bezpieczeństwo energetyczne. Dlatego Europa musi szukać drogi do tańszej energii – mówił Szablocs Ferencz, wiceprezes ds. komunikacji korporacyjnej węgierskiego koncernu paliwowego MOL. – Bardzo dobrym krokiem w tym kierunku jest rozpoczęcie procesu negocjacji umowy o wolnym handlu ze Stanami Zjednoczonymi. Jeśli rynki Europy i USA otworzą się na siebie nawzajem, uchyli to furtkę chociażby do eksportu taniego amerykańskiego gazu – przekonywał Ferencz.
W amerykańskim gazie łupkowym szansę dla Europy widzi też Friedbert Pflueger z European Centre for Energy and Research Security w King's College. Choć ekspert dostrzega też negatywną stronę tego zjawiska.
– Rewolucja za oceanem jest bardzo dobrą wiadomością dla Europy. Stany Zjednoczone stają się nie tylko samowystarczalne energetycznie. Eksploatacja nowych pokładów pozwala na wejście do grona liczących się eksporterów. Możemy być mniej uzależnieni od ropy i gazu z Bliskiego Wschodu i Rosji – tłumaczył Friedbert Pflueger. – Zła wiadomość jest taka, że amerykańska gospodarka, mając znacznie niższe ceny energii niż Europa, jest znacznie bardziej konkurencyjna. Przemysł europejski już zaczyna powolną migrację za ocean.
Ian Brzezinski z waszyngtońskiej Atlantic Council ocenił, że priorytetem dla Europy Środkowo-Wschodniej jest dywersyfikacja źródeł energii, i wskazał, że w ostatnich latach postęp w tym kierunku w krajach tego regionu był słabszy niż w Europie Zachodniej.
– Stabilność i suwerenność Azerbejdżanu i Gruzji to jeden z bardzo istotnych czynników geopolitycznych, jakie wpłyną na ceny energii w Europie – mówił Brzezinski.