Zakłada on obligatoryjne dla poszczególnych państw członkowskich zmniejszenie emisji dwutlenku węgla o 40 proc., a także wspólny dla wszystkich krajów cel 27 proc. udziału odnawialnych źródeł energii.
Pakiet ma być przedmiotem unijnego szczytu 20 i 21 marca. – Naszym celem jest przynajmniej odsunięcie w czasie decyzji w sprawach dotyczących celów klimatyczno-energetycznych UE do czasu po wyborach do Parlamentu Europejskiego. Najlepiej byłoby w ogóle nie wracać do rozszerzania założeń pakietu poza rok 2020 – powiedział nam nieoficjalnie przedstawiciel resortu gospodarki, który odpowiada za politykę energetyczną Polski.
Obecny pakiet klimatyczno-energetyczny UE obowiązuje do 2020 r. i przewiduje obniżenie emisji CO2 o 20 proc. w porównaniu z poziomem z 1990 r. (dla Polski to wzrost o 14 proc. w porównaniu z 2005 r.). Zakłada też zwiększenie udziału OZE do 20 proc. (dla Polski 15 proc.) oraz zwiększenie efektywności energetycznej o 20 proc. (bez celów krajowych). – Dla nas cele wyznaczone już w perspektywie do 2020 r. są kosztowne – zauważa nasz rozmówca.
Polska podczas marcowego unijnego szczytu ma też przedstawić kolejny cel dotyczący niezależności energetycznej każdego z państw członkowskich, najlepiej w oparciu o własne surowce.
– Tworzą się odpowiednie warunki polityczne do tego, by Europa z większą otwartością podeszła do tematu budowania bezpieczeństwa energetycznego – mówił w trakcie piątkowej konferencji Janusz Piechociński, wicepremier i minister gospodarki. Zaznaczył, że napięta sytuacja na Ukrainie z pewnością dała do myślenia decydentom unijnym także w kwestii forsowanego wcześniej twardego stanowiska wobec zatwierdzenia pakietu klimatycznego.