Rosyjskie władze zapowiedziały obniżenie dostaw ropy na Białoruś o 12 proc. w pierwszym kwartale. Jeżeli to nie poskutkuje, Minsk dostanie jeszcze mniej surowca, dowiedziała się gazeta Kommersant. Ograniczenia już się zaczęły.

- Moskwa i Mińsk nie porozumiały się co do spłaty długu za rosyjski gaz przez Białoruś. Dług narósł od stycznia 2016 r i na koniec listopada wynosił 425 mln dol.. Moskwa powiązała więc spłatę długu z dostawami ropy, zmniejszając je z 5,3 mln t na kwartał do najpierw 3,5 mln ton a potem do 3 mln ton - pisze gazeta.

Rosjanie byli skłonni dać Białorusinom pewną zniżkę, ale druga strona chciała większych ustępstw. Moskwę nieprzyjemnie zaskoczyło także podniesienie o blisko 12 proc. taryf na tranzyt rosyjskiej ropy rurociągiem Przyjaźń przez Białoruś. Mińsk jest całkowicie zależny od dostaw surowców energetycznych z Rosji.

Przerabia ropę w swojej rafinerii i eksportuje paliwa na Zachód, co stanowi główne źródło dochodów budżetu. Sterowana ręcznie gospodarka kraju znajduje się w kryzysie, rośnie zadłużenie i możliwości pożyczania za granicą (MFW odmówił kredytu bo Mińsk nie realizuje reform rynkowych). W kasie państwa brakuje dewiz, stąd niespłacanie długu za gaz.

Białoruś domaga się dla siebie tych samych cen, jakie obowiązują na wewnętrznym rynku rosyjskim. Na to zgody Moskwy nie ma.