Rynek gazu od zawsze był bardzo wrażliwy na sytuację geopolityczną. Szczególnie silnie odczuła to Polska, będąc przez lata uzależnioną od dostaw z Rosji. Jeszcze w 2015 r. stanowiły one aż 90 proc. importu tego surowca do naszego kraju, a jako że nie mieliśmy alternatywy, Gazprom dyktował nam twarde warunki. Płaciliśmy za gaz więcej niż kraje zachodniej Europy, mimo że droga przesyłu do Polski była dużo krótsza. Nie mieliśmy wyboru, a dostawca doskonale zdawał sobie z tego sprawę.

Dziś sytuacja wygląda już inaczej. Mamy zdywersyfikowane dostawy błękitnego paliwa i jesteśmy w pełni niezależni od dostaw z Rosji, które nie są realizowane od kwietnia 2022 r. Rozbudowaliśmy interkonektory łączące systemy gazowe Polski i krajów ościennych, co daje nam możliwość sprowadzania gazu od naszych sąsiadów.

Od 2016 r. działa terminal LNG w Świnoujściu. Jego moce przeładunkowe wynoszą 6,2 mld m sześc. gazu rocznie, ale są rozbudowywane do 8,3 mld m sześc. Do Polski trafiają ładunki skroplonego gazu m.in. z USA, Kataru i Norwegii. Korzystamy też z terminalu w litewskiej Kłajpedzie, gdzie Orlen zarezerwował część przepustowości. Sprowadzany tam LNG po regazyfikacji dociera do Polski rurociągami. Powstał też gazociąg Baltic Pipe łączący norweskie złoża z polskim systemem przesyłowym. Dzięki tej inwestycji surowiec wydobywany na Północy, także ten produkowany przez Orlen z własnych złóż w Norwegii, może być sprowadzany bezpośrednio do kraju.

Jak podaje Forum Energii, import z Rosji do Polski spadł z 8,5 mld m sześc. w 2014 r. do 0 w 2023 r. Obecnie głównymi filarami dostaw gazu do Polski są dostawy LNG realizowane przez Terminal LNG w Świnoujściu (6,5 mld m sześc. w 2023 r.), dostawy poprzez gazociąg Baltic Pipe (6,2 mld m sześc. w 2023 r.) oraz gaz pochodzący z własnego wydobycia ze złóż krajowych (3,34 mld m sześc. w 2023 r.).

W ubiegłym roku około jednej trzeciej paliwa zostało wykorzystanych do produkcji energii elektrycznej i ciepła. Łączne zużycie w pozostałych gałęziach gospodarki wyniosło 67 proc. Największym konsumentem gazu w Polsce jest przemysł, który – według danych Forum Energii za 2022 r. – odpowiadał za 33 proc. krajowego zużycia. Drugi największy odbiorca to gospodarstwa domowe odpowiedzialne za 29 proc. popytu.

W minionym roku nastąpił wyraźny spadek cen gazu, choć wciąż kosztował on więcej niż przed wybuchem kryzysu energetycznego i rosyjską agresją na Ukrainę. Na europejskiej giełdzie TTF potaniał on o 72 proc. rok do roku, na polskiej TGE o 69 proc., a na amerykańskim Henry Hub o 61 proc. Względem 2019 r. ceny pozostały jednak wyższe.

Specyfika polskiego systemu

Gaz ziemny jest postrzegany jako paliwo pomostowe w procesie transformacji. Inwestycje związane z wykorzystaniem tego surowca zostały uwzględnione w unijnej taksonomii, co oznacza m.in., że technologie gazowe mogą korzystać z unijnego dofinansowania. Długo dyskutowano nad tym, czy błękitne paliwo i atom powinny być włączone do taksonomii, kwestie te zresztą do dziś budzą kontrowersje.

Ostatecznie Komisja Europejska w 2022 r. uznała, że wnoszą one istotny wkład w łagodzenie zmian klimatu. Gaz jest mniej emisyjny niż np. węgiel i mimo że uwalnia dwutlenek węgla, gdy jest przekształcany w energię elektryczną czy ciepło, wyraźnie ogranicza emisje gazów cieplarnianych. Zyskał miano paliwa przejściowego, będąc jednym ze środków do celu, jakim jest dojście do neutralności klimatycznej w 2050 r. Mimo koncentracji unijnych polityk na rozwoju czystych technologii inwestycje związane z wykorzystaniem gazu ziemnego mają do odegrania istotną rolę w procesie redukcji emisji gazów cieplarnianych w najbliższych dekadach.

To szczególnie ważne w przypadku Polski – krajowa energetyka w dużym stopniu uzależniona jest od węgla, w minionym roku odpowiadał on za ok. 60 proc. miksu energetycznego. Z czasem bloki węglowe będą stopniowo wyłączane. Zamykane będą najpierw najstarsze, najbardziej emisyjne jednostki, później pozostałe. Jednocześnie cały czas trzeba stabilizować uzależnione od pogody OZE. W okresie przejściowym nie obejdzie się bez gazu. Rozwiązaniem bolączek energetyki może być atom, zanim jednak powstanie pierwsza elektrownia jądrowa, miną lata. Tymczasem zapewnienie stałych dostaw energii po przewidywalnej cenie to zadanie niezwykle ważne z punktu widzenia bezpieczeństwa energetycznego państwa. Sama transformacja jest największym wyzwaniem, z jakim krajowa gospodarka miała kiedykolwiek do czynienia. Ze względu na węglowe zaszłości Polska ma do nadrobienia większy dystans niż inne kraje europejskie. Cały proces jest dużym wysiłkiem finansowym, organizacyjnym, ale też legislacyjnym.

Polski głos na forum unijnym

Polska, będąc w szczególnej sytuacji, musi zabiegać w strukturach unijnych o zrozumienie jej specyfiki. Politycy, przedstawiciele spółek i organizacji branżowych monitorują procesy legislacyjne, formułując na bieżąco swoje postulaty. Zadanie nie jest łatwe, prace toczą się na wielu frontach, trzeba śledzić tysiące stron legislacji, a do tego jest wielu konkurentów zabiegających o swoje interesy. Niektóre rozwiązania, mimo że dobrze wyglądają na papierze, są nie do zrealizowania w praktyce np. z powodu braku technologii czy ze względu na niewystarczający popyt. I tu jest zadanie dla reprezentantów konkretnych sektorów.

Komisja otworzyła się na dialog z przemysłem po wybuchu wojny w Ukrainie, gdy europejski sektor energetyczny i przemysł energochłonny znalazły się w jednej chwili pod ścianą. Przemysł potrzebuje niezawodnych dostaw energii po przewidywalnej i atrakcyjnej cenie. Warunek ten jest niezmiernie istotny, aby transformacja się powiodła i nie doprowadziła do deindustrializacji UE. W przeciwnym razie Europa pozostanie jedynie konsumentem technologii i produktów wytwarzanych na innych kontynentach, najczęściej w Chinach.

Poza tym w przemyśle sam gaz jest ważnym surowcem. Wysokotemperaturowe procesy bazują na gazie ziemnym, a alternatywne technologie czy dostęp do zielonego wodoru są wyzwaniem. Z pomocą może przyjść wychwyt i składowanie dwutlenku węgla. W tym kontekście ważne jest utrzymanie krajowej produkcji oraz zapewnienie dostaw gazu od rzetelnych dostawców, do czasu gdy zeroemisyjne źródła nie będą gwarantowały pewnego dostępu do energii. Odpowiednie zaplanowanie ścieżki dekarbonizacji w każdym państwie wymaga uwzględnienia nie tylko redukcji emisji, ale i bezpieczeństwa dostaw energii i paliw oraz warunków (kapitał, technologie) umożliwiających inwestowanie w nisko- i zeroemisyjne rozwiązania. Takie podejście pozwoli zminimalizować ryzyka związane z przejściem gospodarek przez proces transformacji dostaw dla przemysłu i gospodarstw domowych.

Przemysł od dawna apeluje o uwzględnienie jego głosu w unijnej dyskusji o  ścieżkach transformacji. Przedstawiciele sektora rozumieją potrzebę zmian, ale jednocześnie zabiegają o to, by mieć większą dowolność w doborze środków, które prowadzić będą do realizacji unijnych celów. Zależy im na większej puli możliwości w doborze technologii w procesie dekarbonizacji.

Dzięki temu transformacja miałaby szansę być efektywniejsza kosztowo, uwzględniałaby dostęp do surowców czy tempo realizacji inwestycji. Ważna jest też dostępność finasowania, a także eliminacja niespójności regulacyjnych oraz uproszczenie prawodawstwa. Krajowy biznes liczy, że polska prezydencja w Radzie UE sprawi, iż głos firm będzie bardziej słyszalny. To pozwoliłoby lepiej zrozumieć specyfikę poszczególnych krajów, w tym Polski, i umożliwiłoby pogodzenie celów klimatycznych, gospodarczych i społecznych.

Opinia partnera cyklu: Orlen

Aneta Wilmańska, dyrektor przedstawicielstwa Orlen w Brukseli, przewodnicząca Komitetu ds. Europejsk

Aneta Wilmańska, dyrektor przedstawicielstwa Orlen w Brukseli, przewodnicząca Komitetu ds. Europejskich w ramach Międzynarodowego Stowarzyszenia Producentów Ropy i Gazu

Spodziewamy się, że do końca roku zostanie powołany skład nowej Komisji Europejskiej. Liczymy, że uwzględni ona w większym stopniu głos przemysłu w kontekście prowadzonych prac legislacyjnych. Nowa Komisja będzie się koncentrować na wdrażaniu Europejskiego Zielonego Ładu, czyli pakietu Fit for 55 oraz pozostałych przyjętych regulacji, co wyraźnie wybrzmiało w przemówieniach i dokumentach prezentowanych przez przewodniczącą KE. Większą uwagę zwraca się w nich również na poprawę warunków do inwestowania w duchu celów dekarbonizacji.

Niedawno Mario Draghi, były szef Europejskiego Banku Centralnego, opublikował raport na temat konkurencyjności europejskiej gospodarki i wezwał do pilnej i radykalnej zmiany podejścia do unijnej polityki gospodarczej, jeśli europejski przemysł ma pozostać w Europie. W przeciwnym razie część spółek przeniesie produkcję do innych państw, jak choćby Chiny czy USA. Zaplanowana ścieżka dekarbonizacji w ramach Fit for 55 jest bardzo wymagająca, stawia szczegółowe i ambitne cele, a jednocześnie nie tworzy wystarczających warunków i zachęt, by podejmować decyzje inwestycyjne po stronie biznesu. Mamy więc liczne zobowiązania, a nie ma dostępu do kapitału, w wielu przypadkach nie ma jeszcze technologii, które pozwolą zmniejszyć emisyjność niektórych sektorów, czy dostępu do konkretnych surowców. Konieczne jest zagwarantowanie bardzo wysokich środków finansowych, które wesprą przemysł w działaniach związanych z dekarbonizacją. Firmy podejmują decyzje biznesowe, uwzględniając określone stopy zwrotu. Bez wsparcia publicznego proces ten wydaje się niemożliwy. Draghi wylicza, że przemysł potrzebuje aż 800 mld euro rocznie, by zrealizować ambicje zawarte w legislacji europejskiej.

Liczę, że świadomość tego, że regulacje muszą dać więcej swobody w doborze rozwiązań na ścieżce dekarbonizacyjnej, jest już wystarczająco powszechna wśród decydentów. Sam cel, jakim jest neutralność klimatyczna, jest powszechnie zrozumiały. Legislacja unijna nie powinna jednak wskazywać precyzyjnie, które technologie oraz rozwiązania i w jakich proporcjach stosować, lecz jedynie nakładać zobowiązania dotyczące ograniczenia emisji, tworząc jednocześnie warunki do inwestycji w pełen wachlarz technologii zero- i niskoemisyjnych. Dobór technologii powinien być w gestii biznesu, który uwzględni różne czynniki, w tym dostępność surowców czy efektywność kosztową.

Ważną kwestią jest też gotowość konsumentów do zakupu „zielonych”, ale jednocześnie droższych produktów. Inwestycje związane z dekarbonizacją są często na wczesnym etapie rozwoju, są kapitałochłonne, a ich rentowność niepewna. Wysokość nakładów znajdzie odzwierciedlenie w cenach produktów. Stąd tak ważne jest również zaadresowanie kwestii rosnących kosztów po stronie odbiorców. Transformacja jest drogim i złożonym procesem, nie wystarczy zbudować wiatraków i instalacji fotowoltaicznych. Trzeba również zrealizować duże inwestycje w infrastrukturę przesyłową i dystrybucyjną oraz w magazyny energii. Kolejnym wyzwaniem jest transformacja przemysłu – wiele sektorów musi zdefiniować swoje nowe modele biznesowe, które będą prowadzić do mniejszej presji na klimat i środowisko.