Nowe opłaty za emitowanie dwutlenku węgla w systemie ETS mogą spaść nawet na 6,5 mln gospodarstw domowych. To, bagatela, niemal połowa wszystkich gospodarstw domowych w Polsce (14 mln), ogrzewana – zgodnie z danymi Głównego Urzędu Statystycznego – rozmaicie wykorzystywanym węglem lub gazem. I są to przede wszystkim mieszkańcy domów jednorodzinnych. Pozostali nowych obciążeń nie odczują – bo już je płacą: korzystają z ciepła systemowego, a dostarczające je lokalne ciepłownie już de facto wliczają opłatę wynikającą z ETS w rosnących rachunkach.
Ile wyniesie opłata za emisje dwutlenku węgla?
Dziś system ETS, coraz częściej ozdabiany cyfrą „1”, obejmuje lotnictwo, przemysł ciężki i duże firmy z sektora energetycznego: elektrownie czy elektrociepłownie. Ale już 1 stycznia 2027 r. pojawi się ETS2, który nałoży też stosowne opłaty na kopaliny sprzedawane klientom indywidualnym do ogrzewania domów.
Czytaj więcej
2027 rok zacznie się od trzęsienia ziemi: w rachunkach większości z nas bezpośrednio albo pośrednio pojawią się nowe opłaty związane z koniecznością uiszczenia opłaty za emisje. Politycznie będzie to broń masowego rażenia.
W pierwszej fazie funkcjonowania systemu maksymalna cena uprawnień do emisji zostanie ustalona na poziomie 45 euro/tonę CO2. Ale potem – jeszcze nie wiadomo, jak szybko – ich cena zostanie uwolniona, a zatem ceny zapewne wystrzelą.