Szefowie państwowego koncernu przesyłu rosyjskiej ropy Transneft wrócili do Moskwy nie podpisując aneksu do umowy tranzytowej z Białorusią. Tym samym nie zgodzili się na ogłoszone przez Mińsk (ministerstwo regulacji antymonopolowych) podniesienie stawki tranzytowej dla rurociągu „Przyjaźń” o średnio 50 proc.

– Trzeciego października dostaliśmy pismo z firmy Homeltransneft Dużba z propozycją podpisania aneksu, który podnosi cenę na usługi transportu ropy na terenie Białorusi – wyjaśnił Igor Demin prezes Transneft, podała agencja Prime.

Homeltransneft Dużba zajmuje się organizacją transportu ropy na terenie Biaorusi. Dlatego Transfent powiadomił koncerny paliwowe korzystające z rurociągu Przyjaźń (Drużba) o zmianie stawek. I takie opłaty będzie od producentów pobierać. Jednak, jak wyjaśnił Demin, pieniądze z opłat będą kumulowane w Transneft do czasu rozwiązania tej konfliktowej sytuacji przez odpowiednie organy rosyjskie. Nadpłaty zostaną koncernom zwrócone. Tym samy Rosjanie liczą, że znajdą argumenty, które przekonają Mińsk do wycofania się z podwyżki. A mają ich dużo. Białoruś całą ropę i gaz kupuje w Rosji i to po znacznie niższych od rynkowych cenach. Federalna Służba Antymonopolowa Rosji zapowiedziała, że jednostronna podwyżka jest „nie do przyjęcia”

Decyzja Białorusi wchodzi w życie 11 października.