– Rezolucja Parlamentu Europejskiego z 12 grudnia potwierdza wagę Ukrainy w europejskiej sieci dostaw surowców energetycznych i osądza budowę wspieranego przez Kreml gazociągu Nord Stream-2 jako projekt polityczny. Wzywamy Niemcy, by wsłuchały się w zaniepokojenie wielu sąsiadów, których bezpieczeństwo osłabnie w wyniku powstania tego gazociągu – oświadczył Robert Palladino przedstawiciel departamentu stanu Białego Domu, cytowany przez agencję Prime.

W ostatnią środę Parlament Europejski przegłosował rezolucję wzywającą do zatrzymania realizacji rozbudowy gazociągu Rosja-Niemcy po dnie Bałtyku. Parlament podkreślił, że Nord Stream-2 to projekt wyłącznie polityczny, „stanowiący zagrożenie dla europejskiego bezpieczeństwa energetycznego i wysiłków nad różnicowaniem kierunków dostaw surowców energetycznych”.

Za rezolucją głosowało 433 europosłów, a przeciw było 105; 30 wstrzymało się od głosu. Autorem projektu rezolucji była litewska posłanka  Sandra Kalniete. To właśnie Litwa, Polska i pozostałe republiki nadbałtyckie – Estonia i Łotwa, oraz Słowacja, Szwecja, Dania – najsilniej opowiadają się za przerwaniem budowy.

Natomiast Gazprom – wyłączny inwestor Nord Stream-2 prze naprzód z budową, pomimo braku zgody Danii na przejście rury przez duńskie wody. Rosjanie czują się mocni, bowiem wspierają ich unijni sojusznicy, których koncerny są finansowo zaangażowane w projekt – Niemcy, Austria, Francja i Holandia.

Jak na razie kluczowe dla projektu Niemcy pozostają głuche na jakiekolwiek argumenty i ślepo podążają za Rosją. A ta uruchamiając do końca 2019 r Nord Stream-2 zwiększy bezpośredni przesył gaz na rynek Unii do 110 mld m3 rocznie. To oznacza, że tranzyt przez Ukrainę stanie się marginalny; w Niemczech powstanie gazowy hub dla zachodniej części kontynentu, a udział Rosji w unijnym imporcie gazu sięgnie 40 proc..Data uruchomienia Nord Stream-2 zbiega się z zakończeniem umowy tranzytowej z Ukrainą. Gazprom już zapowiedział, że jeżeli ją przedłuży, to na małą kwotę.