Następnym razem przyjeżdżajcie w zimie – kwitują z mieszanką wyrozumiałości i pobłażania Indusi, widząc jak przybysze z Europy krzywią się na marcowy upał. W połowie ubiegłego miesiąca w północnej części subkontynentu temperatury przebiły próg 30 stopni, ale na południu było to już o kilka stopni więcej. Na początku kwietnia w stolicy stanu Telangana popołudniem sięgały już 40 stopni.
Wystarczy jednak spod lejącego się z nieba żaru wejść do nowoczesnych biurowców, budynków administracyjnych, hoteli, restauracji czy innych obiektów, które stać na klimatyzację, by doświadczyć kilkunastostopniowego chłodu. Wraz z nastaniem ciepłej pogody Indusi uruchamiają swoje instalacje chłodzące i wykręcają je w pobliże dopuszczalnego w nich „bieguna zimna”. Szkopuł w tym, że przekłada się to bezpośrednio na zużycie energii, a ta pochodzi w Indiach przede wszystkim z węgla. To dokłada się do krajowego bilansu emisji: w 2022 r. kraj wyemitował 3943 mln t ekwiwalentu CO2, co daje ponad 7 proc. globalnych emisji i lokuje to rosnące mocarstwo na trzeciej pozycji listy globalnych emitentów.
Czytaj więcej
W perspektywie 2050 r. świat może wysupłać nawet bilion dolarów na poszukiwania i eksploatację złóż naturalnego wodoru. Eksperci coraz chętniej mówią tu o „nowej gorączce złota”. I nie bez kozery: w ostatnich miesiącach prace ruszyły z kopyta.
O ironio, Indie są jednocześnie jednym z tych państw, które najboleśniej doświadczają zmian klimatycznych. Subkontynent jest dosyć płaskim obszarem świata, a w szczególności dotyczy to jego wybrzeży, którym zagraża – zwłaszcza na wschodzie subkontynentu – podnoszący się poziom oceanów. Przez kraj coraz intensywniej przetaczają się ekstremalne zjawiska pogodowe, a rekordowe upały notowane w ostatnich latach wywołują długotrwałe susze i zniszczenie olbrzymich areałów uprawnych, co przekłada się na ceny żywności, a wcześniej czy później może zagrozić bezpieczeństwu żywnościowemu państwa.
Wydawałoby się, że trudno o lepsze argumenty za szybką transformacją energetyczną. Ale bynajmniej: Indie do zeroemisyjności będą szły dłużej niż inne państwa, bo zaczynają wpadać w energetyczne błędne koło.