Jak dodaje, istotne zwiększenie limitów emisji metanu (0,5 t metanu na 5 t), możliwość uśredniania tych emisji przez spółki posiadające więcej kopalni czy nowy mechanizm, wprowadzony przez PE, który pozwala przeznaczać opłaty za nadmiarowe emisje na inwestycje w wychwytywanie metanu – to rozwiązania, które dają nieco oddechu polskiemu górnictwu. – Polska musi to jednak potraktować poważnie. Również dlatego, że trzy lata po wejściu w życie tego rozporządzenia Komisja Europejska ma zaproponować limity emisji metanu dla kopalni węgla koksowego. To „być albo nie być” przede wszystkim dla Jastrzębskiej Spółki Węglowej, której kopalnie są generalnie dużo bardziej zametanowione niż na przykład te Polskiej Grupy Górniczej – podkreśla nasz rozmówca. Dodając, że kluczowe jest tu pokazanie Komisji Europejskiej, że wdrażamy działania ujęte w kompromisowym rozporządzeniu metanowym. Mniej optymistyczne są jednak spółki.
Problem PGG
Kopalnie Polskiej Grupy Górniczej emitują więcej, bo średnio od 8 do 14 ton metanu na 1000 ton wydobytego węgla. Przedstawiciele spółki jeszcze w ub.r. przekonywali, że rozporządzenie w takim kształcie może oznaczać szybką likwidację kopalń węgla kamiennego. W najczarniejszym scenariuszu z 12 kopalń PGG po 2027 r. mogłyby dalej pracować, mieszcząc się w dopuszczalnym limicie, cztery.
Pozostałe kopalnie mogłyby działać dalej pod warunkiem zapłaty kar od emisji, których wielkość nie jest jeszcze znana. Jak wielkich? W przypadku PGG – jak szacowała spółka – należy spodziewać się opłaty rzędu 1,5 mld zł rocznie. Ukłonem w stronę Polski jest jednak zapis, że opłaty za emisję metanu mogą być inwestowane w ograniczenie jego emisji.
Czas dla JSW
Dopiero po 2030 r. limity mogłyby dotyczyć także kopalni węgla koksującego, a więc JSW – firma szykuje się do zagospodarowania emisji. JSW produkuje obecnie ok. 100 tys. MWh energii z metanu rocznie i chce przyszłościowo cztery razy więcej. Docelowo do 2030 r., uwzględniając też produkcję energii z gazu koksowniczego oraz z OZE, JSW ma plan być producentem energii netto – mówi Jakub Szkopek z Erste Group.
Dodaje, że obecne rozporządzenie nie dotyczy węgla koksującego, więc JSW może spać spokojnie, ale tylko przez trzy lata. – Obecnie kopalnie JSW emitują ponad 15 t metanu na 1000 t węgla. Jeśli znacząco nie ograniczą emisji, może to oznaczać potężny czynnik kosztotwórczy. Podejmowane teraz inwestycje oczywiście zmniejszą emisję, ale nie wyeliminują jej całkowicie. To może być także jedno z głównych zadań nowego zarządu spółki – ostrzega Szkopek, dodając, że w gorszej sytuacji są kopalnie PGG, które już za trzy lata mogą płacić od nadmiaru emisji. Koszty wydobycia PGG rosną z roku na rok, spółka potrzebuje dotacji rzędu ponad 5 mld zł, a za kilka lat dojdą jeszcze opłaty od emisji. Może to wymusić wcześniejsze zamknięcie niektórych kopalń PGG – mówi Szkopek.
Inni bezpieczni
W przypadku innych firm kontrowersje są mniejsze. Poziom ujęty w rozporządzeniu metanowym spełni Bogdanka, co wynika z korzystnych warunków geologicznych. W przypadku Bumechu i kopalni PG Silesia firma zrealizowała instalację kogeneracyjną, wykorzystującą pochodzący z kopalni metan. Instalacja ta, z poziomem odmetanowania średnio 55 proc., miała się przyłożyć w 2023 r. do spełnienia wymogów dyrektywy metanowej, na poziomie 5 ton metanu dla planowanego poziomu produkcji.