„Osoby te zostały zatrzymane w związku z podejrzeniem popełnienia przestępstwa z artykułu 246 Kodeksu Karnego (złamanie zasad ochrony środowiska, przy eksploatacji obiektów przemysłowych, jeżeli doprowadziło to do poważnych następstw)” – informuje Komitet Śledczy Rosji. Główny zarzut dotyczy niezapewnienia bezpiecznej dla środowiska eksploatacji zbiornika z paliwem. Dochodzenie wykazało, że już w 2018 r feralny zbiornik wymagał kapitalnego remontu, a właściwie to zamiany na nowy i spełniający normy środowiskowe. Bo stary (40 lat) dawno już przestał je spełniać. Był skorodowany, fundamenty się wykruszały. Pomimo to komisja na czele z głównym inżynierem elektrociepłowni nie dopatrzyła się żadnego zagrożenia i dopuściła do dalszej eksploatacji. Decyzję zatwierdził dyrektor naczelny, pomimo, że została podjęta bez wymaganej prawem ekspertyzy bezpieczeństwa przemysłowego.

""

Akcja ratunkowa na rzece Ambarnaja/AFP

Foto: energia.rp.pl

Oprócz trzech najważniejszych osób w elektrociepłowni Norylskiego Niklu za kraty trafił też naczelnik cechu, który miała złamać zasady bezpieczeństwa środowiska podczas prac przy zbiorniku.
Drugi tydzień ponad pół tysiąca likwidatorów z całej Rosji usuwa z rzek, jeziora, wód przybrzeżnych i gruntowych oraz gleby kilku plam oleju. Poziom zanieczyszczeń w glebie i wodzie na początku tygodnia przekraczał normy 200 razy. Teraz inspektorzy mówią o 120 razach.

Eksperci zastanawiają się, ile jeszcze tak przerdzewiałych zbiorników wciąż jest wykorzystywanych na Syberii? Norylski Nikiel to jeden z najbogatszych koncernów Rosji, ale i tam oszczędza się na sprzęcie i ludziach. W samym Norylsku (180 tys. ludzi) rocznie do atmosfery trafia około 2 mln ton szkodliwych substancji.