Gość przypomniał, że w 2018 r. poziom wydobycia na jednego pracownika w PGG wynosił ok. 760 ton rocznie. – W efekcie zmian organizacyjnych wskaźnik produktywności zwiększył się o 3 proc. Z dużą górką można przyjąć, że jest to teraz 800 ton – mówił Krężel. – Najsłabszy, najbardziej konserwatywny program biznesowy, jeżeli chodzi o otwarcie nowej prywatnej kopalni w Polsce, przyjmowany jest na 2000 ton na pracownika – dodał. Krężel przyznał, że patrząc na efekty restrukturyzacji górnictwa, nie ma się co dziwić, że ileś milionów ton węgla zalega na zwałach, a firmy energetyczne ratują się tańszym węglem.
– Musimy się odzwyczaić od tego, że węgiel to coś wyjątkowego. To taki sam surowiec energetyczny jak ropa i gaz, które podlegają prawom rynkowym. W efekcie restrukturyzacji pojawiła się luka, która została wypełniona importem. Nie patrzę, czy to węgiel rosyjski, kolumbijski czy z Mozambiku. Jeżeli chcemy zneutralizować import, musimy stworzyć warunki, żeby koszt wydobycia w Polsce były niższe. Możliwe jest to wyłącznie, gdy wejdzie prywatny kapitał i zupełnie inne zarządzanie, systemy wynagradzania, organizacji i inwestowania. Tego brakło w programie restrukturyzacji, pomimo że byli inwestorzy – tłumaczył Krężel.
Przypomniał, że w ostatnich 5 latach nie wydano ani jednej koncesji na zbudowanie nowej kopalni dla kapitału prywatnego. – Stoimy w miejscu, bo nie mamy efektywnościowej kontry do importu. Jesteśmy w totalnym impasie, nie wiadomo, co robić dalej – ocenił.
Zaznaczył, że wszędzie tam, gdzie polityka zaczynała dominować nad ekonomią, wchodziliśmy w sferę kryzysów i problemów. – Ceny nośników energetycznych rosną w Polsce w dużym stopniu. Efektem tego jest gigantyczna inflacja. Zaklinają deszcz, mówią, że rynek zniweluje to do połowy roku. Niekoniecznie tak będzie – prognozował Krężel.
Gość programu zrobił porównanie kosztów firm w Czechach i Polsce. – W Polsce firma płaci 94,88 euro za 1 MWh, w Czechach 74,51 euro. Jeśli chodzi o ścieki i wodę, to w Polsce 2,55 euro za m3, w Czechach 1,84 euro. Gaz z przesyłem w Polsce kosztuje 27,9 euro z 1MWh, 23,5 euro w Czechach. Tracimy konkurencyjność, a później jest problem z bezrobociem. Nie da się w długim czasie niwelować tego dopłatami. Bez radykalnych działań restrukturyzacyjnych nie ma o czym mówić – wyliczał.