Debata pt. „Przyszłość offshore na Bałtyku – czy jesteśmy w kluczowym momencie dla morskiej energetyki wiatrowej?” odbyła się chwilę po podpisaniu przez prezydenta Karola Nawrockiego ustawy o morskiej energetyce wiatrowej oraz na niedługo przed zaplanowaną na 17 grudnia aukcją dotyczącą wsparcia dla instalacji na Bałtyku.

– Budowa optymalnego miksu energetycznego jest naszym nadrzędnym celem. Morska energetyka wiatrowa będzie w nim kluczową częścią, dzięki której możemy także zwiększyć suwerenność energetyczną państwa – podkreśliła Paulina Hennig-Kloska, ministra klimatu i środowiska. – Offshore ma swoje miejsce w całym pakiecie OZE i będzie uzupełniać oraz stabilizować nasz system elektroenergetyczny – dodała.

W 2030 r. na Bałtyku działać mają wiatraki o mocy 5,9 GW, a dekadę potem Polska dysponować ma 18 GW mocy zainstalowanej. Bałtyk jest doskonałym miejscem do tego typu inwestycji – ponad jedną trzecią potencjału w zakresie MEW zidentyfikowano na polskich obszarach wodnych – szacowany jest on na 33 GW. Wykorzystanie tych zasobów w pełni pozwoliłoby zabezpieczyć blisko 60 proc. dzisiejszego zapotrzebowania na energię w kraju.

- W ciągu ostatnich 5 lat Polska dokonała bardzo dużego wysiłku na drodze zwiększania udziału odnawialnych źródeł energii. I choć jeszcze kilka lat temu udział węgla w miksie był na poziomie przekraczającym 80 proc., a teraz spadł do 56 proc., to wciąż stanowi on główne źródło pokrycia potrzeb energetycznych – zauważył Grzegorz Kotte, dyrektor Departamentu Morskich Farm Wiatrowych w Polenergii.

Aukcja i kontrakty

Obecnie na Bałtyku realizowane są projekty o łącznej mocy około 8,4 GW, w tym 5,9 GW z pierwszej fazy i 2,5 GW z projektów fazy drugiej. Inwestycje z fazy pierwszej są już na etapie budowy, a pierwszy prąd z morskich farm na Bałtyku popłynie do Polski w przyszłym roku. Farmy stawiają polscy inwestorzy wraz z zagranicznymi partnerami. Najbardziej zaawansowane projekty prowadzą: Orlen wraz z Northland Power (1,2 GW), Polenergia z Equinorem (1,44 GW) i PGE z Ørstedem (ok. 2,5 GW). Jednocześnie przyznane zostały pozwolenia lokalizacyjne dla kolejnych ok. 10 GW projektów.

Ustawa o promowaniu wytwarzania energii elektrycznej w morskich farmach wiatrowych ma ułatwić inwestycje na Bałtyku i zawiera mechanizmy wsparcia takie jak warunkowa prekwalifikacja do aukcji. Zaplanowana przez prezesa URE na 17 grudnia aukcja dotyczy wsparcia dla inwestorów w formie 25-letnich kontraktów różnicowych (CfD) dla ich instalacji (łączna moc do 4 GW). Projekty, które zostaną wybrane, będą miały prawo pokrycia ujemnego salda – to sposób na stabilne przychody dla inwestorów. – To największa aukcja w Europie, jeżeli chodzi o morskie farmy wiatrowe. Wiemy, że jest duża szansa na to, żeby zakończyła się powodzeniem – ocenił Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej.

– Mam nadzieję, że aukcja przełamie impas w Europie i pokaże, że można rozwijać morską energetykę wiatrową – podkreśliła Hennig-Kloska.

To właśnie kwestia kontraktów okazała się jednym z najbardziej palących tematów debaty. Gajowiecki bronił konieczności utrzymania wsparcia „na wejściu” dla nowej, kapitałochłonnej technologii.

Z kolei Michał Hetmański, prezes Fundacji Instrat, ostrzegał przed długoterminowymi kosztami związanymi z kontraktami CfD („bezwarunkowymi i nie zachęcającymi do elastyczności”), które mogą obciążyć konsumentów. Wskazał na ryzyko, że obietnica taniej energii z OZE może się nie sprawdzić, a koszty CfD poniesie budżet państwa (czyli podatnicy). – Pierwszy rachunek do zapłacenia możemy zobaczyć przed 2035 r. A co, jak minister energii powie za te kilka lat: „Chwila, a może to nie konsumenci energii będą płacili, tylko przesuniemy opłatę na podatników”, i zwróci się z wnioskiem o to do ministra finansów. Wtedy obietnica taniej energii z OZE się nie sprawdzi? – pytał Hetmański.

Dodał, że choć CfD mogą być potrzebne na początku, należy dążyć do jak najszybszego osiągnięcia dojrzałości rynkowej, która pozwoli na realizację projektów bez takiej skali bezwarunkowych subsydiów.

Jego zdaniem dyskusja o kosztach nie jest atakiem na branżę, lecz troską o to, by transformacja była trwała i akceptowalna społecznie

– Kontrakt różnicowy nie jest moim marzeniem. On jest daleki od ideału, ale nikt nie wymyślił niczego lepszego. Naszym celem jest też odcięcie droższych technologii i droższych bloków węglowych – oceniła Hennig-Kloska. – Ale oczywiście musimy patrzeć na cenę, bo na koniec dnia ona obciąża gospodarstwa domowe i polską gospodarkę. Niektórzy mówią, że to będzie za drogi prąd, ale spójrzmy na to, jakie elektrownie wyłączymy, w jakich cenach one dziś produkują prąd. Jeżeli odetniemy elektrownie droższe niż offshore, to dzięki tej energetyce średnia cena będzie niższa – dodała ministra klimatu i środowiska.

Kotte zwrócił uwagę na skalę projektów OZE. – Projekty Bałtyk 2 i 3 zostały sfinansowane w formule project finance w wysokości 25 mld zł, co oznacza, że to była największa transakcja tego typu w historii polskiej energetyki. Żaden inwestor nie jest w stanie zorganizować tak dużego finansowania bez zabezpieczenia, jakim są kontrakty różnicowe. Po prostu nikt nie wyłoży na to pieniędzy – ocenił dyrektor w Polenergii. Jego zdaniem, stabilność regulacyjna i finansowa jest kluczowa dla realizacji tak dużych projektów, a każda zmiana w trakcie gry generuje ryzyko opóźnienia.

Kotte przypomniał, że w ciągu najbliższych 5-7 lat znaczna część najstarszych bloków energetycznych klasy 200 MW zasilanych węglem kamiennym może przestać pracować, choć przynajmniej część z nich pozostanie w systemie jako źródło rezerwowe. – Dlatego jesteśmy w punkcie zwrotnym rozwoju OZE w Polsce – podkreślił Kotte.

- W tej chwili na Bałtyku są budowane farmy o mocy 4 GW i liczymy na to, że w grudniowej aukcji będą wybrani wykonawcy kolejnych morskich farm wiatrowych. Począwszy od 2032 r., ponad 15 proc. energii elektrycznej zużywanej w kraju będzie mogło pochodzić właśnie z morskich farm wiatrowych. Same tylko projekty realizowane przez Polenergię na Morzu Bałtyckim we współpracy z norweskim partnerem pozwolą na zasilenie w zieloną energię ponad 4 mln gospodarstw domowych, pokrywając ponad 5 proc. całkowitego krajowego zapotrzebowania na energię elektryczną. Pierwsza energia z naszych farm popłynie już za dwa lata. Offshore to jedyne wielkoskalowe źródło, które jest w stanie relatywnie szybko wypełnić lukę energetyczną powstałą po wyłączeniu najstarszych bloków węglowych, bez większego uzależniania się od zakupu gazu ziemnego – zauważył Kotte.

– Faktycznie, mamy ograniczony czas na inwestycje, żeby wypełnić tę lukę mocową – przyznała ministra klimatu i środowiska. – Dlatego nasze działania mają przyspieszyć i skrócić procesy inwestycyjne – dodała Henning-Kloska.

Michał Hetmański zwrócił uwagę na konieczność znaczącej elektryfikacji przemysłu i np. zwiększenie liczby pomp ciepła, „żeby energia z Bałtyku nie została zmarnowana”.  – Jeśli nie będziemy budować popytu na elektryfikację w ciepłownictwie, elektromobilności, w przemyśle, np. w celu produkcji wodoru do takich projektów jak zielone nawozy, zielona stal, to branża offshore stanie pod presją opinii społecznej – stwierdził szef Instratu.

Uczestnicy debaty zgodnie wskazali na wyzwania infrastrukturalne jako największe „wąskie gardła” w rozwoju offshore. – Żeby uwolnić dalszy rozwój odnawialnych źródeł energii w obszarze energii słonecznej, musimy zbudować drogę dla energii z wiatru i elastyczność sieci – podkreśliła Hennig-Kloska. – Musimy myśleć o budowaniu popytu na prąd z OZE. Nad tym pracujemy, taką rolę mogą odegrać np. magazyny czy większe wykorzystanie w transporcie, ale transfery sektorowe też są ważne – dodała ministra.

Janusz Gajowiecki akcentował potrzebę inwestycji w połączenia transgraniczne, które umożliwią Polsce eksport energii i zwiększą bezpieczeństwo energetyczne. – Bez odpowiednich interkonektorów Polska, mimo bycia liderem w rozwoju offshore na Bałtyku, nie wykorzysta w pełni potencjału eksportowego – ocenił Gajowiecki.

Zdaniem Grzegorza Kotte, celowe byłoby przyspieszenie inwestycji w infrastrukturę przesyłową, aby moc z farm wiatrowych mogła być efektywnie odbierana. - Opóźnienia w rozbudowie sieci mogą zniweczyć wysiłki deweloperów i opóźnić dostarczenie czystej energii do konsumentów – zauważył.

Mimo różnic w podejściu do finansowania wszyscy eksperci zgodzili się, że alternatywą dla drogiego węgla (z wielomiliardowymi corocznymi dopłatami) jest m.in. rozwój OZE.

Gajowiecki liczy, że większe zapotrzebowanie na energię elektryczną będzie pochodną inwestycji w naszej części Europy, np. w budowę centrów danych i inwestycji związanych z AI. – Drugim źródłem popytu na energię z wiatru będzie np. ciepłownictwo, bo tam mogą trafić nadwyżki energii elektrycznej – ocenił szef PSEW.

Kluczowy local content

Kwestia lokalnego łańcucha dostaw jest dziś priorytetem, co wyraźnie podkreślała Dominika Taranko, wiceprezeska Fundacji Wind Industry Hub. Jej zdaniem bez aktywnego wspierania polskich firm korzyści ekonomiczne z inwestycji będą w dużej mierze odpływać za granicę.

– Strategiczne inwestycje, w tym w morskie farmy wiatrowe, to miliardy dla polskiej gospodarki i dlatego musimy budować krajowy łańcuch dostaw. To jest ten element, który musi być wzięty pod uwagę, bo jeżeli nie, będziemy tylko odbiorcą technologii, a nie jej współtwórcą – powiedziała Dominika Taranko. Wskazała, że inwestycje w offshore to szansa na rozwój przemysłu stoczniowego, portowego i usług inżynieryjnych, a także na inwestycje w edukację i szkolenia kadr. – To jest inwestycja w przyszłość polskiej gospodarki. Nie możemy pozwolić, aby polskie firmy były wyłącznie podwykonawcami. Posiadamy kompetencje i zdolności produkcyjne, aby stać się ważnym graczem na rynku europejskim – dodała.

Zgodziła się z nią ministra klimatu i środowiska, która wskazała, że celowe jest „uniezależnienie się od krajów trzecich poza Unią Europejską”. – Nie możemy w procesie budowania suwerenności zamienić uzależnienia od importowanych paliw kopalnych na drugie – od technologii – zauważyła Hennig-Kloska.

Podkreśliła, że tzw. local content stał się priorytetem rządu w największych projektach inwestycyjnych. – Chodzi nam o powstawanie lokalnych łańcuchów dostaw i przy offshore jest to szczególnie pożądane. Dzięki temu możemy zbudować nowe gałęzie przemysłu – podkreśliła ministra. Zauważyła, że na początkowym etapie offshore udział polskich firm wyniósł ok. 20 proc. i konieczne jest jego podniesienie.

Taranko ocenia, że dzięki zdobyciu doświadczenia na Morzu Bałtyckim polskie firmy będą mogły także uczestniczyć np. w procesie transformacji europejskiej energetyki. – W Europie mamy dziś niecałe 40 GW mocy z morskich farm wiatrowych. A jak się patrzy na plany Unii Europejskiej czy Europy jako kontynentu, to morska energetyka wiatrowa za 15–20 lat zamieni się miejscami z lądową. Docelowo główne moce mają być instalowane właśnie w offshore, w związku z czym to ogromna szansa, żeby rozwijając łańcuch dostaw pod krajowe projekty, które mogą być takim poligonem dla naszego przemysłu na zdobycie referencji, doświadczenia, zbudowanie odpowiednich konsorcjów i siły przetargowej, wyjścia na zdecydowanie większy rynek europejski – stwierdziła wiceprezeska WIH.

Kotte przyznał, że w ostatnich latach powstało wiele firm polskich, które zainwestowały w produkcję dla sektora offshore. – Pojawiło się także dużo firm z kapitałem zagranicznym, które przenoszą na nasz rynek swoją wiedzę, której my nie mamy i nie będziemy mieć, bo ona wynika z wieloletnich doświadczeń. Zachodnie firmy korzystają też z polskich podwykonawców. Wiele firm zmieniło też profil, przechodząc z zupełnie innych dziedzin gospodarki – np. z górnictwa - do offshore.

– Udział local contentu w kontraktach z drugiej fazy będzie dużo większy. Naszą ambicją jest osiągnięcie udziału polskich wykonawców w projekcie Bałtyk 1 na poziomie przekraczającym 40 proc., mimo braku konkretnych zobowiązań prawnych. I mówimy o ponad 10 mld zł zainwestowanych w polską gospodarkę – dodał Kotte.

Bezpieczeństwo Bałtyku

A co z bezpieczeństwem projektów energetycznych na Bałtyku? Gajowiecki zauważył, że Bałtyk jest tzw. basenem NATO i ilość ataków w tym rejonie wzrasta. – Konieczna jest współpraca dotycząca bezpieczeństwa z korzyścią dla naszego kraju. To nie tylko koszty, ale przede wszystkim większe bezpieczeństwo – powiedział Gajowiecki.

Hennig-Kloska poinformowała, że Rządowe Centrum Bezpieczeństwa – z udziałem m.in. jej resortu – pracuje nad nowelizacją ustawy o infrastrukturze krytycznej i jej ochronie. – To będzie wspólna odpowiedzialność inwestorów i państwa, także NATO, i widać już np. efekty przesunięcia części floty NATO na Morze Bałtyckie. Sytuacja się trochę uspokoiła, ale musimy w sposób systemowy zwiększyć tam poziom bezpieczeństwa. Od tego, jak i rozwoju OZE, nie ma odwrotu – dodała ministra klimatu i środowiska.