„Połączenie dostaw gazu rurociągowego i rosyjskiego gazu skroplonego może mieć miejsce w ramach jednego kontraktu. Widzimy ogromne tego zalety; gazociągi Nord Stream i budowany Nord Straam-2 pracowałyby nie na połowę mocy średnio w roku, ale cały rok ze stuprocentową mocą” – argumentował w weekend podczas forum ekonomicznego im. Gajdara, Walerij Gołubiew wiceprezes Gazpromu.
Jego zdaniem zimą, kiedy zapotrzebowanie na rosyjski gaz jest największe, Gazprom mógłby uzupełniać dostawy rurociągowe jednorazowymi dostawami LNG gazowcami do portów bałtyckich.
Na razie to jednak jedynie pobożne życzenia, bo zakładów „Bałtycki LNG” pod St. Petersburgiem – nie ma.
Jest natomiast podpisane w czerwcu 2016 r. memorandum Gazpromu z Shell. Zakłada ono „analizę możliwości i perspektyw budowy zakładów LNG w porcie Ust-Ługa o mocy 10 mln ton rocznie”.
Jednak Shell nie śpieszy się z dalszymi posunięciami w tej sprawie. O zakładach zrobiło się cicho. Gazpromu nie stać na ich samodzielną budowę. Szacunkowy koszt inwestycji to ok. 15-20 mld dol.