Przypomnijmy, że Czesi złożyli skargę do Trybunał Sprawiedliwości UE przeciw Polsce, dotyczącą negatywnego wpływu kopalni węgla brunatnego Turów na rejony przygraniczne. W ramach tego postępowania TSUE zastosował środek tymczasowy i nakazał natychmiastowe wstrzymanie wydobycia w kopalni do czasu rozstrzygnięcia skargi. Polska zadeklarowała, że kopalni nie zamknie, bo pozbawiłaby wówczas surowca dla Elektrowni Turów, która odpowiada za około 4,5 proc. krajowego zapotrzebowania na energię elektryczną. Polski rząd rozpoczął rozmowy ze stroną czeską w sprawie polubownego zakończenia sporu. Kompleks Turów należy do PGE.

– PGE jest podmiotem gospodarczym, a nie administracyjnym. Jako właściciel kopalni musi dbać o utrzymanie ciągłości działalności gospodarczej. Natomiast skarga Czechów jest skierowana przeciwko Polsce i to polski rząd musiałby nakazać spółce zaprzestania eksploatacji tego złoża, gdyby chciał wykonać postanowienie TSUE – zauważa Krzysztof Kilian, były prezes PGE. – Przede wszystkim jednak już wcześniej minister klimatu i środowiska powinien podjąć skuteczne rozmowy ze stroną czeską. Nawet jeśli żądania Czechów były zbyt wygórowane, to dziś rozwiązanie sporu będzie kosztowało Polskę znacznie więcej. Bo to Polska jest pod ścianą, a Czesi są tutaj stroną pokrzywdzoną – dodaje.

Kilian wskazuje też kto w jego ocenie jest winny całej sytuacji. – Obecna sytuacja jest wynikiem zaniechań, zaniedbań i braku kompetencji urzędników administracji państwowej. Również dziś rząd przyjmuje dziwną według mnie taktykę umywania rąk i wskazywania, że kopalnia Turów nie wpływa na odwodnienie czeskich terenów, że wina leży gdzie indziej. Trzeba spuścić z tonu i podjąć dialog z Czechami, bo to jedyna droga do zażegnania tego kryzysu – przekonuje menadżer.