Za baryłkę ropy Brent płacono w poniedziałek po południu już 91 dol. Od początku stycznia zdrożała ona o 17 proc. i był to największy miesięczny wzrost cen tego surowca od lutego 2021 r. Bezpośrednimi impulsami do jej zwyżki w ostatnich dniach były m.in.: fala mrozów w USA, napięcie wojenne wokół Ukrainy, ataki na instalacje naftowe w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, zakłócenia w dostawach z Ekwadoru i dane mówiące o zeszłotygodniowym spadku o 20 proc. ilości ropy trzymanej na tankowcach.

W dłużej perspektywie wzrostowi cen sprzyja spadek obaw przed wpływem pandemii na popyt oraz problemy krajów OPEC+ i USA z powrotem produkcji do poziomów sprzed kryzysu.

– Zakłócenia w dostawach, obawy o potencjalny wpływ eskalacji napięć w Europie Wschodniej i na Bliskim Wschodzie oraz silniejszy, niż oczekiwano, popyt na ropę wsparły ceny w tym roku. Oczekujemy, że popyt osiągnie nowe rekordowe poziomy – twierdzi Giovanni Staunovo, strateg UBS Global Wealth Management.

Analitycy Goldman Sachs przedstawili niedawno prognozę mówiącą, że w trzecim i w czwartym kwartale ropa Brent może kosztować nawet 100 dol. za baryłkę. Eksperci JPMorgan Chase spodziewają się natomiast, że cena ropy Brent może dojść w tym roku do nawet 125 dol. za baryłkę, a w przyszłym do 150 dol.