To wiatr, a nie gaz, da nam pewność dostaw energii

Koszt energii w Europie jest wyższy niż w USA i Chinach. Musimy od tego odejść i postawić na najbardziej przewidywalne i sprawdzone źródło energii, a więc wiatr na lądzie – mówi Pierre Tardieu z zarządu WindEurope.

Publikacja: 10.03.2025 11:37

Pierre Tardieu, członek zarządu WindEurope

Pierre Tardieu, członek zarządu WindEurope

Foto: WindEurope

Czy w obliczu prezydentury Donalda Trumpa powinniśmy odejść od polityki Zielonego Ładu?

Musimy poświęcić więcej uwagi naszym łańcuchom dostaw. A to szczególnie dotyczy energii. To bardzo realne w odniesieniu do Niemiec, gdzie odbyły się ostatnio wybory parlamentarne. Polegaliśmy na fałszywych obietnicach taniego gazu z Rosji, co niemal zgubiło nas jako Europę. Sposobem na rozwiązanie tego problemu jest postawienie na rodzime odnawialne źródła energii. Mówię tu głównie o wietrze, bo wiatr jest zasadniczo najbardziej sprawdzonym źródłem energii. Inwestycje trwają szybko, można te źródła rozbudowywać. Kiedy przewodnicząca Komisji Europejskiej pod koniec stycznia przedstawiła swój kompas konkurencyjności, który był wstępem do Clean Industrial Act, podkreśliła, że odejścia od Zielonego Ładu nie ma, a jest jedynie nowy etap. Naszej konkurencyjności szkodzą wysokie koszty inwestycji, a finansowanie nie jest wystarczająco efektywnie. W efekcie dochodzi nierzadko do inwestycji bez planu, bez rynku. Co się wówczas dzieje? Aby inwestycje były rynkowo konkurencyjne, wymyślamy skomplikowane systemy wsparcia, które się nie sprawdzają. Koszt jednostkowy energii jest nadal wyższy niż w USA i Chinach. Musimy od tego odejść i postawić na najbardziej przewidywalne i sprawdzone źródło energii, a więc wiatr na lądzie. Jednocześnie, aby zwiększyć rynek potrzebujemy postawić na powszechną elektryfikację.

Czy energia z OZE przyniesie nam niższe rachunki za prąd? Na razie ceny w Europie tylko rosną…

Po pierwsze, powinniśmy zacząć od uporządkowania i uproszczenia naszych rachunków za energię. Musimy upewnić się, że wszystkie opłaty, podatki w naszym rachunku za energię są faktycznie potrzebne. Zmniejszenie obciążeń fiskalnych samo w sobie może obniżyć koszty energii. W naszych rachunkach są elementy, które nie mają nic wspólnego z energią. W niektórych krajach konsument płaci np. abonament telewizyjny w rachunkach za prąd.

Rządy krajów UE mogą obniżyć podatki akcyzowe do minimalnego poziomu dozwolonego przez dyrektywę UE w sprawie opodatkowania energii. To jeden z elementów unijnego pakietu dla przemysłu Clean Industrial Act. Komisja proponuje rewizje i uproszczenie rachunków za energię oraz zmniejszenie nadmiernego fiskalizmu. Samo zmniejszenie podatków, którym obarczony jest za energię elektryczną pozwoli zauważalnie obniżyć ceny energii.

A co z przemysłem?

Biznes także ma możliwość skorzystania z niższych opłat za energię np. korzystając z energii OZE, gdzie sam koszt produkcji jest minimalny. Warunkiem jest jednak podpisanie wieloletniego kontraktu w formie umowy PPA z mniej więcej stałą ceną. To także jeden z zapisów paktu dla przemysłu – długoterminowe umowy dostaw energii z OZE po stałej, przewidywalnej cenie.

Problemem są jednak gwarancje bankowe dla tego typu umów…

Tutaj z pomocą – zgodnie z zapowiedziami KE – ma przyjść Europejski Bank Inwestycyjny, który zapewni gwarancje dla tych umów PPA, co pomoże większej liczbie firm podpisać umowy zakupu energii. Banki komercyjne nie zawsze dawały kredyty, bo powątpiewały czy nakłady inwestycyjne się zwrócą. Teraz te gwarancje miałby dawać EBI, co naszym zdaniem pozwoli na zwielokrotnienie tego typu inwestycji.

Czy to rozwiązanie pomoże nam obniżyć ceny energii dla europejskiego przemysłu?

Zdecydowanie tak. Dzięki wspominanym umowom PPA i gwarancjom bankowym, które dadzą pewność inwestorom. Inwestor ma pewny rynek zbytu swojego produktu, a konsument ma zagwarantowaną cenę energii na wiele lat niezależnie od szoków cenowych, których np. w ostatnich latach odczuliśmy wiele.

W Europie w 2024 r. mimo trudności, niepewności, budowano nowe wiatraki?

Oczywiście. Jak wynika z naszego rocznego raportu, w Europie powstały instalacje wiatrowe o łącznej mocy 16,4 GW, zaś w samej Unii Europejskiej 13 GW. Nadal 84 proc. nowych instalacji to lądowe farmy wiatrowe i to się nie zmieni do końca lat 20. Prognozujmy, że w 2030 r. 75 proc. instalacji wiatrowych będą stanowiły te montowane na lądzie. Oczywiście, morskie farmy wiatrowe odznaczają się wyższą produktywnością i produkują przez większą liczbę godzin.

Niemcy zainstalowały najwięcej nowej mocy wiatrowej, ponad 4 GW. Z kolei Wielka Brytania, Francja, Finlandia, Turcja, Hiszpania i Szwecja zbudowały ponad 1 GW. Polska jest tuż za tą czołówką. Wiatr staje się też dominującym źródłem produkcji energii. Udział wiatru w zużyciu energii elektrycznej w Europie wyniósł średnio 20 proc. W Danii było to najwięcej, bo 56 proc. Osiem innych krajów pozyskiwało co najmniej jedną czwartą energii elektrycznej z wiatru – wśród nich były Niemcy, Wielka Brytania i Holandia. W Polsce zaś było to w ub. roku 14 proc.

To wystarczające tempo rozwoju?

Niestety nie. Nasze prognozy na lata 2025–2030 pokazują, że roczna rozbudowa mocy w wietrze powinna zostać podwojona do końca tej dekady. Jeśli uda się nam utrzymać ten poziom, energia wiatrowa może dostarczyć większość czystej energii elektrycznej wymaganej do realizacji Paktu na rzecz czystego przemysłu. UE potrzebuje drugie tyle aby spełnić swoje cele klimatyczne. Problemem są trwające zbyt długo procedury wydawania pozwoleń na budowę samych instalacji wiatrowych jak i sieci elektroenergetycznych. UE wprowadziła przepisy dotyczące szybszych zezwoleń dla OZE (Dyrektywa RED III) ale większość krajów nadal ich nie stosuje. Niemcy te rozwiązania stosują. W zeszłym roku zezwolili na 7 razy więcej lądowej energii wiatrowej niż 5 lat temu. Inne rządy muszą pójść w ich ślady.

Jak na tym tle wypada Polska?

W Polsce zainstalowano w 2024 r. 805 MW, co stanowi spadek w porównaniu z rokiem 2023, kiedy powstało 1,2 GW. Na początek lutego moc zainstalowana w wietrze wynosiła w Polsce 10,8 GW. Wciąż obowiązująca ustawa odległościowa ograniczyła możliwość stawiania nowych wiatraków.

Jednak nakłady inwestycyjne drastycznie wzrosły, co przekłada się na większy znak zapytania, czy te inwestycje w morską energetykę wiatrową się opłacą.

Faktycznie koszty rosną, np. ceny aluminium lub innych komponentów importowanych spoza UE. Jednak ceny energii też rosną i wydatki inwestycyjne mogą się szybko zwrócić.

Komisja Europejska rozpoczęła w ub. roku dochodzenie dotyczące subsydiowania chińskich turbin wiatrowych. Na jakim etapie jest to postępowanie?

To pytanie należy zadać Dyrekcji Generalnej ds. Konkurencji w UE. Faktycznie jednak w Chinach subsydiowanie energetyki jest bardzo wysokie. Te praktyki nie są zgodne z naszym prawem. Poza ukróceniem takich praktyk sama KE zapowiedziała reindustrializację poprzez budowę w Europie łańcucha dostawców, aby nie polegać na tych spoza UE. Chodzi o to, aby tak jak z Rosją w przypadku gazu, tak w kwestii Chin nie polegać na tanich komponentach na potrzeby OZE. Musimy także chronić nasze rodzime miejsca pracy, których na tym rynku jest 370 tys. Tu warto rozważyć kontrolę importu komponentów pod kątem cyberbezpieczeństwa. To jest narzędzie, które istnieje i można je wykorzystać. Liczymy także, że duże ożywienie na naszym europejskim rynku będzie miało miejsce za sprawą Net Zero Industrial Act. Warto rozważyć wprowadzenie w procedurach przetargowych punktowanie dostawców i wspieranie tych dostawców, którzy korzystają z europejskich, a nie chińskich dostawców.

Proces wydawania pozwoleń dotyczących budowy nowych farm wiatrowych obwarowany jest wieloma przepisami i trwa kilka lat. Jak skrócić ten proces w ramach deregulacji?

To duży problem. Po pierwsze należy wprowadzić skrócony okres wydawania pozwoleń lokalizacyjnych i środowiskowych. Po drugie, projekty OZE powinny być realizowane w interesie publicznym. Te rozwiązania są już w prawie UE, ale nie wszystkie kraje UE je wprowadziły. Pomocna będzie także powszechna digitalizacja tego procesu.

Czy w obliczu prezydentury Donalda Trumpa powinniśmy odejść od polityki Zielonego Ładu?

Musimy poświęcić więcej uwagi naszym łańcuchom dostaw. A to szczególnie dotyczy energii. To bardzo realne w odniesieniu do Niemiec, gdzie odbyły się ostatnio wybory parlamentarne. Polegaliśmy na fałszywych obietnicach taniego gazu z Rosji, co niemal zgubiło nas jako Europę. Sposobem na rozwiązanie tego problemu jest postawienie na rodzime odnawialne źródła energii. Mówię tu głównie o wietrze, bo wiatr jest zasadniczo najbardziej sprawdzonym źródłem energii. Inwestycje trwają szybko, można te źródła rozbudowywać. Kiedy przewodnicząca Komisji Europejskiej pod koniec stycznia przedstawiła swój kompas konkurencyjności, który był wstępem do Clean Industrial Act, podkreśliła, że odejścia od Zielonego Ładu nie ma, a jest jedynie nowy etap. Naszej konkurencyjności szkodzą wysokie koszty inwestycji, a finansowanie nie jest wystarczająco efektywnie. W efekcie dochodzi nierzadko do inwestycji bez planu, bez rynku. Co się wówczas dzieje? Aby inwestycje były rynkowo konkurencyjne, wymyślamy skomplikowane systemy wsparcia, które się nie sprawdzają. Koszt jednostkowy energii jest nadal wyższy niż w USA i Chinach. Musimy od tego odejść i postawić na najbardziej przewidywalne i sprawdzone źródło energii, a więc wiatr na lądzie. Jednocześnie, aby zwiększyć rynek potrzebujemy postawić na powszechną elektryfikację.

Pozostało jeszcze 82% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
OZE
Polacy popierają rozwój OZE i energetyki jądrowej
OZE
Rząd bliżej przyjęcia liberalizacji ustawy wiatrakowej. Ale są nowe wątpliwości
OZE
Więcej pieniędzy na dotacje do domowej fotowoltaiki. Są zmiany w programie Mój Prąd
OZE
Wiatrowe poprawki niewiele dadzą, a ustawa czeka
Materiał Promocyjny
Sześćdziesiąt lat silników zaburtowych Suzuki
OZE
W rządzie kolejna batalia o wiatraki. Pytania wzbudza ich modernizacja