Bułgarski parlament wprowadził podatek tranzytowy w wysokości 20 lew (około 10,2 euro) za MWh gazu rosyjskiego transportowanego gazociągiem Turecki Potok. W ten sposób Sofia chce zmniejszyć konkurencyjność rosyjskiego paliwa rurociągowego w porównaniu z LNG. Przy obecnym koszcie, wynoszącym około 400 dolarów za tysiąc metrów sześciennych, 25-proc. premia praktycznie zrówna ceny.
Węgrzy i Serbowie w gazowej kropce
W Belgradzie i Budapeszcie takie działania uznano za niezgodne z prawem. Serbia zwróciła się z odpowiednim wnioskiem do Komisji Europejskiej (KE), a minister spraw zagranicznych Węgier Peter Szijjártó argumentuje, że sankcje unijne nie dotyczą gazu. Budapeszt obawia się, że zamiast płacić mniej za rosyjski gaz i chwalić się tym przed innymi krajami Unii, poniesie dodatkowe koszty związane z podrożeniem tranzytu.
Czytaj więcej
Ukraińskie władze chcą znacjonalizować Kievstar – największego operatora komórkowego kraju. Firma należy do grupy, w której 48 proc. akcji mają rosyjscy oligarchowie. Ich udziały zajął sąd. Niedawno do rady dyrektorów wszedł były szef CIA.
Za płatność bowiem odpowiadają importerzy i firmy zajmujące się transportem gazu. Gaz z Rosji trafia do Bułgarii poprzez lądowe przedłużenie gazociągu Turecki Potok i przesyłany jest bułgarskim systemem przesyłu gazu do Węgier i Serbii. Sama Bułgaria nie kupuje rosyjskiego gazu.
"Financial Times" określił bułgarskie cła tranzytowe jako „karne”, nakładane zwykle w celu ograniczenia działalności przeciwnika. Minister finansów Bułgarii Asen Wasilew potwierdził FT, że celem rządu było zmniejszenie zysków Gazpromu.