Piotr Woźniak: Magazyny gazu i własne wydobycie to gwarancja stabilności

Nie ma lepszego miejsca niż giełda, aby zrównoważyć popyt z podażą – mówi były prezes PGNiG Piotr Woźniak, komentując trwającą dyskusję o sposobie indeksowania cen gazu ziemnego.

Publikacja: 31.01.2022 21:00

Piotr Woźniak: Magazyny gazu i własne wydobycie to gwarancja stabilności

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Kiedy pełnił pan funkcję prezesa PGNiG, zabiegał pan, aby kontrakt jamalski był indeksowany, rozliczany wedle giełdowych cen gazu. Dlaczego to lepsze rozwiązanie niż indeksowanie do cen ropy?

Nie ma lepszego miejsca niż giełda, aby zrównoważyć popyt z podażą za pomocą ceny.

Mamy wówczas pewność, że proces kupna i sprzedaży jest transparentny, a dodatkowo handel giełdowy jest pod kontrolą regulatora. W Polsce jest nim KNF.

W przypadku umów pozagiełdowych, np. bezpośrednio między dwoma partnerami, takiego nadzoru regulatora nie ma. Partnerzy handlowi mają wtedy ograniczoną wiedzę co do warunków umów zawieranych przez innych. Nie jest to więc proces transparentny. „Cenotwórcą" jest wówczas ten, kto jest silniejszy. Na giełdach mamy przekrój ofert i kupujący może je porównywać, zwłaszcza pod kątem ceny.

Odwracanie się od rynku, to skrajnie etatystyczny pomysł. Rynek chroni przed monopolami.

Cena ropy sprzyja jednak obecnie niższej cenie gazu...

To nie do końca prawda. Cena gazu ziemnego w Stanach Zjednoczonych była w grudniu 2021 roku dziesięciokrotnie niższa niż w Europie, oczywiście porównując ceny giełdowe. Klienci za oceanem na platformie handlowej Henry Hub płacili za gaz 150 dol./toe. (tona oleju ekwiwalentnego). W tym czasie główna giełda gazu w Europie – holenderska TTF – odnotowała historyczny rekord ceny na poziomie prawie 1500 dol./toe.

Wysokie ceny gazu w Europie są efektem polityki Gazpromu, cena ropy nie ma z tym nic wspólnego. Cena ropy też jest zmienna i w skrajnym przypadku może wzrosnąć do takich samych poziomów, na których znajduje się obecnie gaz.

Pamiętajmy, że nie da się przewidzieć czynników fundamentalnych, kształtujących popyt i podaż, ani zdarzeń losowych, np. awarii instalacji produkcji ropy czy gazu. Czynniki rynkowe są nieubłagane. Kiedy jest mała podaż, to mamy do czynienia z wysoką ceną. Jeśli mamy wysoką podaż, cena jest zawsze niższa.

Jeśli to nie rynek winny jest wysokim cenom gazu, to co – lub kto – jest za nie odpowiedzialny?

Ależ właśnie rynek jest za to odpowiedzialny, a nie nic innego. Należy jednak umieć dobrze wykorzystywać jego funkcje na swoja korzyść. Tak zrobił ostatnio Gazprom, obniżając podaż. Tak powinny były to zrobić firmy europejskie, gromadząc zapasy na okres dużego popytu, dla obniżenia go na import.

Poziom zapasów w europejskich magazynach gazu jest najniższy od lat, a o niewystarczającym poziomie zatłoczeń wiemy co najmniej od wiosny 2021 roku. W Unii Europejskiej nie ma obowiązkowych zapasów gazu, takich jak zapasy obowiązkowe ropy, kontrolowane przez MAE (OECD).

W Polsce takie przepisy obowiązują i są przestrzegane. Obowiązek obejmuje konieczność utrzymywania rezerw surowca na 30 dni zapotrzebowania. Gdyby były obowiązkowe zapasy w UE, które precyzowałyby odpowiedni poziom magazynowania gazu, np. względem ilości surowca będącego w sieci, to wówczas Gazprom miałby obowiązek zatłaczać gaz do tych magazynów w Europie, nad którymi ma kontrolę. A kontroluje ich prawie 40 proc. Gdyby był taki obowiązek, wówczas surowiec wypełniłby magazyny „pod korek".

Obecnie poziom zapasów nie przekracza 50 proc. pojemności. Gdyby przed sezonem grzewczym magazyny były pełne, to wówczas złagodziłyby niedobór surowca na rynku, tj. obniżyłyby popyt na import.

Komisja Europejska uważała dotychczas, że „wszystko załatwi" płynny rynek – i tak do tej pory było. Ale płynny rynek okazał się niewystarczający wobec załamania podaży i skokowego odbicia popytu po zakończeniu gospodarczych lockdownów na całym świecie. Dopiero teraz Bruksela rozważa wprowadzenie takich przepisów.

Czy to wina rynku? Nie, to efekt braku przewidywania i odpowiedniego zabezpieczenia się na zdarzenia ściśle rynkowe. Dobre zarządzanie polega na planowaniu zachowań, zarówno na okres prosperity, jak i kryzysu. W Europie na pewno zabrakło zapasów i rozmaitości sprzedawców, czyli dywersyfikacji dostaw. W efekcie mamy bardzo wysokie ceny gazu.

Od 2014 do 2020 r. wskutek zmiany formuły rozliczania się Gazprom oddał PGNiG nadpłatę rzędu 6 mld zł.

To kwota, która pokazuje, że przez ten okres formuła indeksowana do ropy była dla nas mniej opłacalna...?

Bo działa rynek i to rynek wskazywał, że cena dyktowana w Polsce przez silniejszego na podstawie wieloletniego kontraktu jest wyższa niż ta, którą ustala równowaga podaży i popytu w Europie.

W 2021 roku Gazprom jako jeden z głównych dostawców wykorzystał swoją pozycję „cenotwórcy" i ograniczył podaż. Osiągnął przez to nadzwyczajne zyski przy mniejszej niż wcześniej sprzedaży. Otrzymuje teraz większy strumień przychodów w twardej walucie, a surowca wysyła mniej.

Czy zatem pana zdaniem nie można mieć tańszego gazu z Rosji na warunkach czysto rynkowych?

Oczywiście, że można. Ale za cenę przejęcia rynku, tak jak ma to miejsce na Białorusi czy w Mołdawii. To jednak z rynkiem i transparentnością ma niewiele wspólnego. Tańszy gaz od Rosjan możliwy jest za cenę ustępstw. Iść na takie ustępstwa jednak podmiotowi prawa handlowego nie wolno.

Doskonale rozumieją to na Ukrainie i od 2016 roku Naftogaz nie kupuje rosyjskiego gazu w ogóle (utrzymany pozostał tylko tranzyt przez Ukrainę z Rosji na zachód, zgodnie z kontraktem przesyłowym). Ukraińcy bronią w ten sposób swojego rynku przed przejęciem i nie finansują rosyjskiej armii swoimi pieniędzmi, płaconymi wcześniej za dostawy na Ukrainę.

Pouczający też jest przypadek węgierski: MOL cieszy się preferencyjną ceną gazu od Gazpromu w kontrakcie wieloletnim zawartym w styczniu 2020 roku na ponad 4 mld m sześc. rocznie. Ale uzyskano ją w zamian za zgodę na przejście rosyjskiego gazociągu Turkstream od Serbii przez terytorium węgierskie do hubu gazowego Baumgarten w Austrii i pobudowanie na własny koszt interkonektorów na obu granicach.

Przestrzegam przed ponownym uzależnieniem naszego rynku od Gazpromu. Groziłaby nam wtedy powtórka sytuacji z lat poprzednich i wieloletnie płacenie powyżej cen zachodnich ze szkodą dla konsumentów domowych i ze szkodą dla konkurencyjności krajowej gospodarki. Trzeba przypomnieć, że od kilkunastu lat rosyjska polityka zagraniczna oficjalnie zawłaszczyła Gazprom do swoich celów strategicznych poprzez wpisanie do rządowej polityki energetycznej Federacji Rosyjskiej dostaw gazu ziemnego do Europy jako – explicite, czyli wprost – narzędzia dyplomatycznego.

W prowadzeniu działalności biznesowej, jaką jest także sprzedaż gazu, najważniejsza jest stabilność dostaw. Ile razy w ciągu ostatnich lat mieliśmy do czynienia z przerwami w dostawach gazu z Rosji?

Przez ostatnich 18 lat tych przerw było co najmniej siedem. Dotyczy to albo całkowitych przerw w przesyle ze wschodu albo ograniczeń ilościowych. W zależności od incydentu przerwy lub ograniczenia trwały od kilku dni do nawet pół roku.

Drugim co do wielkości dostawcą gazu do Unii Europejskiej jest Norwegia. Czy podobne przerwy występowały w Europie Zachodniej w przypadku dostaw surowca z tego kraju?

Takich przerw czy ograniczeń w przypadku dostaw z Norwegii nie było. W kontraktach z firmami znad Morza Północnego z zasady jest cały arsenał postanowień na wypadek awarii instalacji gazowych, przerw w produkcji, opóźnień w dostawie lub w zapłacie, zmiany punktu dostawy lub odbioru, różnic w cenie między gazem „letnim" i „zimowym", normujących jakość i parametry gazu, itp.

To standard. Ale standard światowy, czyli zachodni. W praktyce przerw w dostawach „norweskich" nie ma. Jednostronne naruszenie ciągłości dostaw się nie zdarzyło. Nie ma np. ryzyka przerwy w dostawach uzasadnianej przez dostawcę kłótnią z sąsiadem, np. Norwegów z Duńczykami. Konsekwencje takiego naruszenia zasad byłyby najcięższe – utrata rynku.

Czy w kontraktach na dostawy surowca są zabezpieczenia na wypadek wysokich cen?

Co do zasady takich zabezpieczeń nie ma i nie powinno być. Jeśli chcemy mieć przejrzystą cenę, to decydujemy się na kontrakt w pełni indeksowany do cen giełdowych, mimo że giełdy towarowe nie mają z zasady reguł zawieszania czy wstrzymywania notowań surowców – i to z oczywistych względów.

Jednak praktyka handlu pokazuje, że kupujący stara się zabezpieczyć na różne ewentualności. Zależą one od wielkości dostaw, czasu trwania umowy i umiejętności negocjującego.

Podobnie sprzedający. Transakcje zabezpieczenia, tzw. hedging, zawiera każda ze stron według własnego rozeznania na otwartym rynku (co powszechne) lub ich nie zawiera (co sporadyczne) i wtedy zdaje się na korzystny przebieg kontraktu, zwłaszcza na korzystną (dla siebie) ścieżkę cenową. To bardzo ciekawy, ale osobny, temat.

Natomiast najlepszym zabezpieczeniem przed huśtawką cen gazu ziemnego jest wydobywanie go ze złóż krajowych, a z braku krajowych lub przy ograniczonych zasobach własnych – obejmowanie koncesji wydobywczych za granicą i kierowanie produkcji na rynek wewnętrzny. To właściwie jedyne remedium na niepokoje rynkowe i okresową drożyznę ropy i gazu ziemnego, przed którym można się bronić dobrym zarządzaniem. W Polsce też, nawet jeśli cała UE uległa – wbrew własnym interesom – fascynacji „tanim rosyjskim gazem". I właśnie dywersyfikacja dostaw była najważniejszym celem strategicznym PGNiG SA od 2016 do końca 2019 roku, kiedy miałem okazję nim zarządzać. Wielka szkoda, że tego zaniechano. Mam nadzieję, że na krótko.

Piotr Woźniak był prezesem PGNiG w latach 2016–2020. W latach 2000–2002 zajmował w spółce stanowisko wiceprezesa ds. handlu i restrukturyzacji. Od 2005 do 2007 r. był ministrem gospodarki, a od 2011 do 2013 r. wiceministrem środowiska i głównym geologiem kraju.

Kiedy pełnił pan funkcję prezesa PGNiG, zabiegał pan, aby kontrakt jamalski był indeksowany, rozliczany wedle giełdowych cen gazu. Dlaczego to lepsze rozwiązanie niż indeksowanie do cen ropy?

Nie ma lepszego miejsca niż giełda, aby zrównoważyć popyt z podażą za pomocą ceny.

Pozostało 97% artykułu
Gaz
Rosja: opustoszały platformy wydobywcze gazu. Klienci uciekli
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gaz
Austria kończy z Gazpromem. Zrywa kontrakt ważny do 2040 roku
Gaz
Gazprom nie płaci Bułgarii za tranzyt. Sofia zakręca kurek
Gaz
Gaz w Europie tanieje, prognozy są dobre
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Gaz
Media: Polska mogła stracić 900 mln dol. na umowach na dostawach gazu. Orlen dementuje