Szefowa resortu gospodarki Elwira Nabiullina nie zgadza się z wicepremierem Igorem Sieczinem, który chce wstrzymania prywatyzacji gigantów z branży energetyki i paliw m.in. Rosneft, Transneft czy Rushydro.
Nabiullina przesłała do Władimira Putina list, w którym uzasadnia, że przyjęty przez rząd program prywatyzacji gospodarki do 2017 r, musi być realizowany.
- Zmniejszenie udziału państwa w zarządzaniu koncernami są ważnym elementem tworzenia inwestycyjnie atrakcyjnej gospodarki, w której obowiązują przejrzyste zasady rynkowe, a nie biurokracja - argumentuje minister w liście, do którego dotarły Wiedomosti.
Nabiullina uważa, że każdy koncern będzie prywatyzowany oddzielnie, za zgodą rządu, ale też w oparciu o analizę niezależnego banku inwestycyjnego. Resort gospodarki proponuje, że skarb państwa sprzeda swoje udziały w największym koncernie paliwowym - Rosneft; eksporterze ropy - Zarubieżneft oraz Rushydro - producencie prądu z wszystkich rosyjskich elektrowni wodnych. W tych trzech firmach rząd zachowa tzw. złotą akcję, pozwalającą na blokowanie kluczowych dla interesu państwa decyzji. W koncernie Transneft (transport ropy) i FSK (sieci energetyczne) państwo pozostawi sobie 75 proc..
Przeciwko tym poprawkom jest Igor Sieczin. Argumentuje, że np. prywatyzacja Rosneft pozbawi koncern prawa wydobycia na szelfie Rosji (bo są to złoża strategiczne, niedostępne obcemu kapitałowi). Sieczin w ogóle nie chce sprzedaży Zarubieżneft, bo to firma „specjalnego znaczenia" jak Gazprom. Za wicepremierem stoi murem resort energetyki i same koncerny, żyjące na państwowym jak pączki w maśle.