Według ekspertów Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo może niedługo otrzymać od Gazpromu propozycję kompromisu w sprawie obniżki cen gazu. Rosyjski koncern zapewne będzie chciał poprzez to pokazać, że jest tą stroną sporu, która szuka porozumienia. Polska spółka pozwała go przed Trybunał Arbitrażowy w Sztokholmie. – Niezależnie od postępowania arbitrażowego zawsze istnieje szansa na wcześniejsze porozumienie pomiędzy obiema stronami. Mam nadzieję, że Gazprom wystąpi z takim wnioskiem – mówi Janusz Steinhoff, wicepremier i minister gospodarki w rządzie Jerzego Buzka.
PGNiG walczy o obniżkę cen importowanego z Rosji gazu do poziomu, na jakim znajdują się one w krajach Europy Zachodniej. W efekcie opłaty za realizowane do Polski dostawy powinny spaść o około 10 proc. Jeśli PGNiG wygra spór w tej sprawie, wówczas giełdowa spółka i cała krajowa gospodarka może zaoszczędzić na imporcie co najmniej 0,5 mld dolarów rocznie. Z drugiej strony o taką kwotę mogą zmaleć potencjalne wpływy Gazpromu. Aby do tego nie dopuścić, strona rosyjska będzie chciała wcześniej uzyskać od PGNiG pewne ustępstwa.
– W mojej ocenie będzie propozycja obniżki ceny w zamian za zwiększenie przez Polskę wolumenu kupowanego gazu lub wydłużenie terminu obecnie obowiązującego kontraktu. To będzie też pewien test dla PGNiG, który da Gazpromowi odpowiedź, czy prezentujemy twarde stanowisko w naszych żądaniach, czy też jak to się już zdarzało, pójdziemy na ustępstwa – mówi Paweł Nierada, ekspert Instytut Sobieskiego. Jego zdaniem w kontekście możliwego wydobycia dużych ilości gazu łupkowego oraz rozbudowy sieci przesyłowej i budowy terminalu LNG, nie powinniśmy się jednak zgadzać na propozycje Rosjan. Polska ma duże szanse na uzyskanie obniżki ceny, ale nie należy oczekiwać, że nastąpi to szybko. – Gazprom to twardy gracz i nie ustąpi tak długo, jak długo będzie uważał, że to on ma szanse na wygraną – twierdzi Nierada.
Podobnie uważa Steinhoff. – Za wygraną PGNiG przemawiają jednak zmiany kosztów zakupu gazu, do jakich już doszło w Europie. Chodzi nie tylko o spadek cen spotowych (transakcje natychmiastowe – red.) ale i obniżek, jakie Gazprom dał m.in. niektórym odbiorcom niemieckim i francuskim w kontraktach długoterminowych – twierdzi. Przekonuje, że Gazprom wykorzystuje dziś sytuację, w jakiej znajduje się Polska, podobnie zresztą jak robił to w latach poprzednich. Chodzi o brak realnych alternatyw dla dostaw surowca z Rosji ze względu na nadal mocno ograniczone moce przesyłowe krajowych gazociągów.
Postępowania arbitrażowe przeciwko Gazpromowi prowadzą już niemieckie koncerny energetyczne RWE i E.ON oraz austriacki Erdgas Import Salzburg. To pokazuje, że nie tylko polska firma nie zgadza się, aby ceny importowanego z Rosji gazu opierać na niekorzystnej formule cenowej opartej na kursie ropy naftowej.