Takie firmy zajmujące się eksploatacją i poszukiwaniami złóż ropy naftowej i gazu ziemnego jak Chevron, Royal Dutch Shell, czy Transocean poinformowały, że nadzór amerykańskiego rynku nakazał im zawiesić prace platform wiertniczych wyposażonych w produkowane przez General Eletcric urządzenia łączące rury wiertnicze z systemami bezpieczeństwa i dnem morskim. Chodzi o zaciski H-4 Connector.Trzeba je wydobyć na powierzchnię i wymienić wadliwe śruby. Oznacza to nawet trzytygodniową przerwę w pracy takiej platformy, szacują analitycy szwajcarskiego banku Credit Suisse Group.
Dla koncernów naftowych oznacza to duże koszty. Wynajęcie najnowocześniejszej platformy pracującej na dużej głębokości kosztuje 600 tys. dolarów dziennie, a kolejne pół miliona dolarów dziennie trzeba wydać na załogę i zaopatrzenie.
– Niewątpliwie będzie to bardzo kosztowne dla branży – ocenia Craig Pirrong z Global Energy Management Instutute (Instytut Globalnego Zarządzania Energią) przy uniwersytecie w Houston (Teksas). Zwraca uwagę na ściślejszy nadzór rządów nad poszukiwaniami na dużych głębokościach po katastrofie w Zatoce Meksykańskiej trzy lata temu. Pirrong zastanawia się, czy zwiększone koszty nie zniechęcą niektórych firm do poszukiwań surowców na dużych głębokościach.
- Informacje o śrubach GE zelektryzowały rynek, ponieważ panuje duża wrażliwość po katastrofie na złożu Macondo ( w Zatoce Meksykańskiej-red.) – zwraca uwagę Bill Herbert, analityk firmy Simmons &Co.
Wadę śrub w produkowanych przez General Electric urządzeniach odkryto w ubiegłym miesiącu, kiedy stwierdzono wyciek płynu wiertniczego z powodu ich korozji. Nadzór rynku nie ujawnił , kto jest właścicielem tej platformy, zaś General Electric odmówił podania nazwy producenta śrub. Sean Gannon, rzecznik GE poinformował jednak, że sprawa może dotyczyć około 30 spośród 40 klientów jego firmy.