Transformacja energetyczna w Polsce nabiera tempa, choć nadal brakuje jej spójnych i strategicznych dokumentów kierunkowych – ocenia Forum Energii. Napędzana jest głównie przez czynniki zewnętrzne: unijną politykę energetyczno-klimatyczną, ceny uprawnień do emisji CO₂ i sytuację geopolityczną. Zdaniem think tanku rozwój OZE mógłby by większy, gdyby nie bariery legislacyjne i brak koordynacji instytucjonalnej.
Wciąż jest wiele do zrobienia. – Przez ostatnich 20 lat, od czasu wejścia Polski do UE, obserwujemy dwa przeciwstawne trendy – zużycie węgla spadło o 38 proc., natomiast konsumpcja ropy i gazu wzrosła odpowiednio o 41 proc. i 43 proc. Transformacja przebiega więc w sposób nierównomierny i nieskoordynowany, co utrudnia skuteczne obniżanie emisyjności gospodarki – podkreśla Forum Energii w raporcie z lipca tego roku. Wolniejsze przemiany oznaczają utrzymywanie się wysokich kosztów związanych z zakupem paliw kopalnych. Za ich import Polska zapłaciła w zeszłym roku 112 mld zł.
Węgiel w odwrocie
W 2030 roku mogą zostać wyłączone jednostki węglowe o mocy 8 GW, zaś drugie tyle w kolejnej dekadzie. Polskie Sieci Elektroenergetyczne ostrzegają, że przy rosnącym zapotrzebowaniu na energię elektryczną w 2034 roku w systemie może zabraknąć nawet 6,8 GW.
Węgiel ma jeszcze znaczący udział w krajowej energetyce, choć i tak jego znaczenie na przestrzeni ostatnich lat istotnie spadło. Obecnie udział tego surowca w krajowym miksie wynosi nieco ponad 57 proc., tymczasem jeszcze dekadę temu było to około 80 proc. Trend będzie postępował, w miarę jak wyłączane będą kolejne najstarsze, najmniej efektywne jednostki węglowe. Założeniem jest całkowite odejście od węgla w 2049 roku. Taki termin ustalono w porozumieniu ze związkami górniczymi i taki termin, póki co, obowiązuje.
Odnawialne źródła energii zyskują na znaczeniu
Sukcesywnie rośnie udział odnawialnych źródeł energii. W minionym roku miały niemal 30-proc. wkład do krajowego systemu. Polska w ostatnich latach przeżyła prawdziwy boom na fotowoltaikę. Na koniec 2024 roku osiągnęła ona moc zainstalowaną w kraju na poziomie 21,2 GW, na koniec marca tego roku przekraczając już 22 GW. I o ile w początkowej fazie jej rozwoju budowano głównie mikroinstalacje na dachach domów, do czego zachęcały przepisy prawne, o tyle później zaczęto inwestować w większe projekty.
Udział farm powyżej 1 MW wzrósł na koniec pierwszego kwartału 2025 roku z 11 proc. do 20 proc. Pod względem mocy zainstalowanej w fotowoltaice na koniec ubiegłego roku zajmowaliśmy szóste miejsce – za Niemcami, które są tu liderem (blisko 90 GW) oraz Hiszpanią, Włochami, Holandią i Francją.
Elektrownie wiatrowe na lądzie dołożyły do systemu ok. 10 GW mocy. Zapewne mogłoby być więcej, ale przez ostatnich wiele lat rozwój energetyki wstrzymywała ustawa odległościowa zakazująca lokalizowania wiatraków w odległości mniejszej niż dziesięciokrotność całkowitej wysokości turbiny od zabudowy mieszkalnej. Ostatecznie wiosną 2023 roku zmniejszono odległość do 700 metrów. Planowano dalej ograniczyć ten dystans, do 500 metrów, jednak w sierpniu prezydent Karol Nawrocki zawetował ustawę. Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej zaznacza, że zmniejszenie minimalnej odległości do 500 metrów przyniosłoby ponad 41 GW mocy do 2040 roku.
Dużym przełomem będzie dla krajowego miksu uruchomienie morskich elektrowni wiatrowych. Jak podaje PSEW, Polska ma znaczący potencjał na Morzu Bałtyckim, szacowany na 33 GW łącznej mocy zainstalowanej. Do 2040 roku mogą tu powstać farmy o mocy 18 GW. Projekty z pierwszej fazy, o łącznej mocy blisko 6 GW, zaczną dostarczać energię już w przyszłym roku. Instalacja kolejnych 11 GW mocy, realizowana w ramach drugiej fazy, powinna zakończyć się w kolejnej dekadzie. Jednocześnie w planach jest wytyczenie kolejnych obszarów pod inwestycje.
Morskie farmy wiatrowe budują największe polskie firmy wraz z zagranicznymi partnerami – Polenergia z norweskim Equinorem, Orlen z kanadyjskim Northland Power czy PGE z duńską firmą Ørsted. To nie tylko szansa na duże wolumeny czystej energii, ale też impuls do rozwoju krajowej gospodarki. Przy okazji tych projektów na terenie kraju powstają nowe inwestycje, następuje modernizacja portów, a polskie firmy pozyskują intratne kontrakty. Tworzy się też nowy, atrakcyjny sektor dla pracowników.
Bezpieczeństwo i stabilizacja
Krajowe firmy energetyczne inwestują w elektrownie gazowe, które będą przejmować zadania zamykanych jednostek węglowych. Konwencjonalne bloki mają stabilizować źródła OZE, których zdolności wytwórcze są uzależnione od pogody, od wiatru i słońca. Ta baza gwarantować będzie bezpieczeństwo energetyczne. Udział gazu ziemnego w 2024 roku wynosił 11,6 proc., podczas gdy jeszcze dziesięć lat temu było to niecałe 4 proc. Zakładany jest dalszy wzrost zużycia błękitnego paliwa w kolejnych latach. Według prognoz Gaz-Systemu konsumpcja błękitnego paliwa w kraju może wzrosnąć z 18,4 mld m sześc. w 2024 roku do ponad 27 mld m sześc. w 2030 roku.
W kolejnych latach rolę stabilizatora systemu, w coraz większym stopniu opartego na OZE, przejmie atom. Pierwsza polska elektrownia jądrowa powstanie w lokalizacji Lubiatowo-Kopalino w województwie pomorskim. Obiekt posiadać będzie trzy bloki w technologii AP1000 Westinghouse. Rozpoczęcie budowy planowane jest na 2028 rok, a oddanie do użytku pierwszego z trzech bloków nastąpi w 2036 roku. Do tego dojść mają SMR-y, czyli małe modułowe reaktory atomowe, których budową zainteresowany jest biznes.
Według planu do 2030 roku 42,5 proc. całej energii (z ambicją dążenia do 45 proc.) wykorzystywanej w Unii Europejskiej powinno pochodzić z OZE. Z wyliczeń Forum Energii wynika, że ten cel przekłada się na polski wkład w wysokości 31,5 proc. OZE w całej gospodarce na koniec tej dekady. Dla porównania, w 2023 roku udział OZE w końcowym zużyciu energii brutto w Unii Europejskiej wyniósł 24,5 proc., podczas gdy rok wcześniej było to 23 proc. Różnie rozkładało się to w poszczególnych krajach.
Najwyższy poziom osiągnęła Szwecja (66,4 proc. w całkowitym zużyciu energii), na dalszych pozycjach znalazły się Finlandia (50,8 proc.), Dania (44,4 proc.) i Łotwa (43,2 proc.). W Polsce wskaźnik ten ukształtował się na poziomie 16,56 proc., podczas gdy rok wcześniej wyniósł 16,63 proc.
Zmiany w polskim miksie energetycznym postępują. W nadchodzących latach można spodziewać się dalszego dynamicznego wzrostu udziału odnawialnych źródeł energii, choćby za sprawą uruchomienia elektrowni wiatrowych na morzu, choć równoczesna elektryfikacja kolejnych sektorów gospodarki sprawi, że procentowy udział OZE może nie rosnąć tak spektakularnie, jak by się wydawało. Dalsze inwestycje w rozwój krajowych, odnawialnych źródeł energii są nieodzowne, transformacja zdecyduje o konkurencyjności polskiej gospodarki, przyszłym bezpieczeństwie energetycznym i stabilnych, przystępnych cenach energii dla odbiorców.
OPINIA PARTNERA CYKLU:
Grzegorz Kotte dyrektor departamentu morskich farm wiatrowych, Polenergia
W ciągu ostatnich pięciu lat w Polsce produkcja prądu z odnawialnych źródeł energii wzrosła trzykrotnie, osiągając poziom 29 proc. całkowitego zapotrzebowania kraju na energię elektryczną. Do tej pory wzrost ten był realizowany przede wszystkim dzięki budowie instalacji fotowoltaicznych, w dużym stopniu prosumenckich, oraz lądowych farm wiatrowych.
Dominującym źródłem energii elektrycznej jest cały czas węgiel, pokrywający ponad połowę zapotrzebowania kraju na energię elektryczną. Tendencja odchodzenia od węgla jako paliwa do produkcji prądu będzie kontynuowana, co wynika nie tylko z konieczności dążenia do osiągnięcia celów klimatycznych, ale przede wszystkim z fizycznego zużycia się bloków energetycznych budowanych w latach 60. i 70. XX wieku, zastępowania części tych jednostek blokami zasilanym gazem ziemnym oraz wyczerpywaniem się złóż węgla brunatnego. Szacuje się, że do roku 2035 ubytek produkcji osiągnie 25 proc. obecnego zapotrzebowania na energię.
Ze względu na fakt, że produkcja energii w źródłach wiatrowych i fotowoltaicznych jest silnie uzależniona od warunków pogodowych, konieczna jest rozbudowa Krajowego Systemu Elektroenergetycznego. Wyzwaniem jest więc fizyczne bilansowanie systemu, stabilizacja parametrów i wdrożenie usług elastyczności, w tym budowa magazynów energii.
Morska energetyka wiatrowa jest obecnie jedynym źródłem energii, które będzie w stanie relatywnie szybko wypełnić tę lukę energetyczną. Dwa pierwsze projekty realizowane przez Polenergię we współpracy z norweskim partnerem, czyli Bałtyk 2 i Bałtyk 3, pozwolą na wytworzenie energii elektrycznej dla 2 mln gospodarstw domowych – to tyle osób, ile mieszka łącznie w pięciu największych miastach w Polsce. Pierwsza energia z tych farm popłynie już w 2027 roku.
Równolegle konieczna będzie budowa źródeł zasilanych gazem ziemnym niezbędnych do regulacji systemu, co jednak doprowadzi do zwiększenia uzależnienia Polski od importu tego paliwa. W tym kontekście inwestycje w offshore w Polsce stają się tym pilniejsze. By jednak mogły zostać zrealizowane, konieczne jest sprawne przeprowadzenie grudniowej aukcji. Wówczas państwo zaoferuje inwestorom kontrakt różnicowy (tzw. CfD) gwarantujący stabilną cenę sprzedaży energii z morskich farm wiatrowych przez kilkadziesiąt lat. W zamian inwestorzy zobowiązują się do budowy kolejnych projektów i dostarczenia energii do krajowego systemu. Taki mechanizm pozwala planować inwestycje o wartości miliardów euro bez ryzyka nagłych zmian rynkowych.