Propozycja Komisji Europejskiej mająca na celu podniesienie cen praw do emisji CO2 spotkała się wczoraj ze sprzeciwem większości eurodeputowanych: 332 europosłów zagłosowało przeciw, 315 było za, a 63 wstrzymało się od głosu. Po głosowaniu ceny praw do emisji dwutlenku węgla spadły o prawie 40 proc., do 2,63 euro za tonę.
Connie Hedegaard, unijna komisarz ds. klimatu, nie składa broni. – Jesteśmy przekonani, że backloading pozwoli na przywrócenie zaufania do ETS (europejski system handlu emisjami) w krótkim terminie, nim zdecydujemy o zmianach strukturalnych – powiedziała. KE zwraca uwagę, że choć backloading odrzucono, to w drugim głosowaniu nie przeszedł wniosek o wycofanie w ogóle wniosku Brukseli. Czyli propozycja wraca do komisji środowiska i rady unijnych ministrów środowiska. – Zawsze oczywiście KE może wrócić do parlamentu z tą samą propozycją, ale to może tylko rozsierdzić eurodeputowanych – mówi „Rz" Konrad Szymański, eurodeputowany PiS.
2,5 mln osób zatrudniają unijne przedsiębiorstwa, dla których ceny praw do emisji CO2 są jednym z kosztów działalności
Odrzucenie backloadingu oznacza przełamanie izolacji Polski, która do tej pory postrzegana była jako główny blokujący unijną walkę ze zmianą klimatyczną. Pomaga nam kryzys gospodarczy i zmiana myślenia w wielu krajach, które obawiają się ucieczki energochłonnego przemysłu z UE i zwiększenia bezrobocia. Po raz pierwszy w w tak ważnym głosowaniu klęskę ponosi frakcja popierająca zielone cele.
– To historyczna klęska – oświadczył Joris Den Blanken z Greenpeace. Według niego ETS nie działa i rządy powinny wprowadzić instrumenty zachęcające do inwestycji w gospodarkę niskoemisyjną.