Nowa technologia wydobycia gazu i ropy z pokładów łupkowych umożliwiła w USA i Kanadzie dostęp do ogromnych zasobów taniej i dobrej jakościowo ropy. Własne wydobycie obniżyło koszty amerykańskich rafinerii, co podniosło ich konkurencyjność wobec oferty zagranicznej. Od 2011 r. Stany Zjednoczone są eksporterem netto produktów naftowych, zauważa „The Wall Street Journal".
Na boomie korzystają nie tylko producenci paliw, ale i firmy transportowe, przede wszystkim armatorzy tankowców. Nowojorska firma Scorpio Tankers z nieznanej spółki w trzy lata stała się jednym z największych na świecie przewoźników ropy i paliw na świecie. Ma prawie 50 tankowców, a zamówiła w stoczniach 65 nowych za 3,5–4 mld dol.
– Amerykański eksport i ekspansja w świecie naszej branży rafineryjnej napędza popyt na tankowce – tłumaczy Robert Bagby, prezes Scorpio Tankers. Według Amerykańskiej Informacji Energetycznej (AIE) eksport rafinerii USA wyniósł w lipcu 3,8 mln baryłek dziennie. To prawie o dwie trzecie więcej niż w lipcu 2010 r.
Dlatego eksperci prognozują dalszy wzrost popytu na tankowce do przewozu paliw. W ciągu trzech lat nawet o 7 proc. Natomiast popyt na tankowce do surowej ropy zmniejszy się o blisko 1,5 proc. To także efekt rosnącego z roku na rok spadku importu ropy przez USA. Do 2020 r. kraj ten ma być samowystarczalny, jeżeli chodzi o surowce energetyczne.
Najwięksi gracze na rynku tankowców już przygotowują się do wojny na morzu. Maersk Tankers, spółka zależna duńskiego giganta przewozów morskich Moller-Maersk, zamówił dziesięć nowych tankowców do transportu produktów naftowych. Koncern sprzeda natomiast kilka tankowców do surowej ropy.