Jak podkreślili przedstawiciele organizacji, które postanowiły opuścić warszawski COP, organizacje pozarządowe "zostały zdradzone" przez przedstawicieli rządów, którzy nie dbają o wspólne dobro, lecz o partykularne interesy.
- Bogate zindustrializowane państwa powstrzymują negocjacje, a w ich interesie działają także międzynarodowe korporacje. To, co się stało na Filipinach jasno pokazuje, że musimy przyspieszyć działania na rzecz klimatu. Należy m.in. redukować emisje CO2 czy zapewnić finansowanie, aby zapobiec katastrofom wywołanym przez zmiany klimatu - powiedział prezes organizacji International Climate, Friends of the Earth (Europe) Asad Rehman. Ekolodzy chcą dać sygnał i "zmusić do roboty" delegatów na szczycie. "
- Zawiedliście nas i nie róbcie tego więcej - powiedziała z kolei Sharan Burrow z International Trade Union Confederation. Jego zdaniem organizacje pozarządowe, które przyjechały do Warszawy z nadzieją, iż proces negocjacji klimatycznych przyspieszy, wyjeżdżają sfrustrowane. Organizacje ekologiczne, jak podkreśliła Burrow, będą apelowały do swoich rządów, by w 2014 roku, czyli na rok przed szczytem w Paryżu, zadeklarowały swoje cele redukcji gazów cieplarnianych.
Opuszczamy Warszawę, wrócimy do Limy
Aktywiści podkreślili, że nie opuszczają oni procesu negocjacyjnego nt. globalnego porozumienia, które za zostać zawarte w 2015 roku w Paryżu. - Opuszczamy warszawski szczyt, ale wrócimy do Limy w 2014 roku - zapowiedzieli ekolodzy.
Zdaniem dyrektora Greenpeace Kumi Naidoo negocjacje na warszawskim szczycie przejęli szefowie firm wydobywczych i przemysłowych, którym nie zależy na redukcji emisji. - Jest dla nas zniewagą m.in. to, że szczyt sponsorowany jest przez firmy - trucicieli - zaznaczył.