Łącznik da producentom paliw większy wybór kierunków dostaw ropy, a więc uczyni tutejszy rynek bardziej konkurencyjnym.
Dla Orlenu to szansa na zmniejszenie kosztów zakupu i transportu surowca do jego rafinerii w Czechach. Obecnie zdane są one na zaopatrzenie ze Wschodu przy wykorzystaniu odnogi naftociągu „Przyjaźń". I na dostawy z portu w Trieście – przez Austrię i Niemcy. Orlen narzeka na wysokie koszty narzucane przez czeską spółkę zarządzającą rurociągami. Już sama możliwość sprowadzenia surowca z terminala w Gdańsku via Niemcy poprawi jego pozycję negocjacyjną.
Tu jego interesy łączą się z planami PERN, czyli państwowej firmy zarządzającej naftociągami w Polsce. Sen z powiek jej szefów spędza rozbudowa przez Rosjan systemu rurociągów BSP-2, które pozwalają ominąć białoruską oraz polską nitkę „Przyjaźni" i tłoczyć ropę do terminala nad Zatoką Fińską.
PERN przygotowuje się na taką ewentualność, budując terminal w Gdańsku. Ma on uniezależnić polskie rafinerie od dostaw ze Wschodu. Co prawda w maju, już po uruchomieniu przez Transnieft BSP-2, PERN podpisał z tą firmą „porozumienie o wzajemnym zrozumieniu i współpracy", ale będzie ona trwała tym dłużej, im silniejsze karty będą mieli w rękach Polacy.
Opłacalność budowy terminalu w Gdańsku z pewnością zostałaby poprawiona przez zwiększenie jego skali działania np. pozyskanie odbiorców w Czechach. Tu wystarczy porozumieć się z Orlenem mającym wszak tego samego właściciela co PERN. Wszystko to pod warunkiem, że Czesi i Niemcy z błogosławieństwem UE położą 160 km transgranicznej rury.