– Nie dostrzegamy wpływu negatywnych wydarzeń na Ukrainie na naszą bieżącą działalność. Oczywiście cały czas bacznie monitorujemy rynek i w razie potrzeby będziemy reagować.
W wielu firmach o tym, co może przynieść ukraiński scenariusz, publicznie się nie rozmawia. W Barlinku nikt z szefów nie miał dziś czasu na ustosunkowanie się do przesłanych przez „Rz" pytań. Anonimowo pracownicy firm mówią o zaniepokojeniu biznesu, i to nie tylko polskiego. Potwierdzają, że czym dalej od Kijowa, tym spokojniej.
– Nie mamy sygnałów o kłopotach z płatnościami ze strony ukraińskiej. Normalnie pracują banki. Firmy ukraińskie, które należą do naszej izby, też zachowują spokój – mówi Ostrowski.
Na razie gaz bezpieczny
W ubiegłym roku import gazu ziemnego do Polski prowadzony przez terytorium Ukrainy wyniósł 3,6 mld m sześc. – poinformował Gaz-System, który zarządza siecią gazociągów przesyłowych w Polsce. Prawdopodobnie w całości sprowadziło go Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo. To 25 proc. surowca, jaki giełdowa spółka sprzedała wszystkim krajowym odbiorcom. Jak z tego wynika, wystąpienie przerw w dostawach z Ukrainy, spowodowane zawirowaniami politycznymi w tym kraju, mogłoby mieć negatywny wpływ na zaspokojenie potrzeb polskich odbiorców gazu.
Ryzyko wystąpienia takiej sytuacji oceniane jest przez Gaz-System jako niewielkie. Firma podaje, że dostawy z terytorium Ukrainy są realizowane zgodnie ze złożonymi zamówieniami. Nie ma też informacji od operatora ukraińskiego systemu przesyłowego, które wskazywałyby na zagrożenie importu.
Gdyby jednak wystąpiły przerwy w dostawach, odbiorcy w Polsce nie powinni się obawiać natychmiastowych ograniczeń. Gaz może być sprowadzany z innych kierunków, są także brane pod uwagę dostawy z podziemnych magazynów. Z danych Operatora Systemu Magazynowania wynika, że mamy ponad 1,5 mld m sześc. zapasów tego surowca.