Biogazownie do przejęcia

Gdy wsparcie zniknęło, firmy dostały zadyszki. Dziś walczą o przetrwanie.

Publikacja: 07.04.2014 08:07

Biogazownie do przejęcia

Foto: Bloomberg

Pan Henryk z Międzyrzeca Podlaskiego zainwestował oszczędności całego życia w biogazownię produkującą energię i ciepło przy  wykorzystaniu odpadów z produkcji rolniczej. Dziś jego spółka Bio Power jest na skraju bankructwa. Wszystkiemu winne regulacje, a raczej ich brak...

Poślizg i zaniedbanie

Należąca do niego biogazownia o mocy 1,2 MW, podobnie jak 40 podobnych instalacji w całej Polsce, od początku 2013 r. działa bez systemu wsparcia w postaci tzw. żółtych certyfikatów (biogazownie dostawały je za wyprodukowanie energii, a potem mogły sprzedać, co poprawiało rentowność). Te świadectwa pochodzenia zostaną przywrócone mocą ustawy, która czeka na podpis prezydenta. Przepisy wejdą w życie w kwietniu lub maju.

Branża nie może się też doczekać nowej ustawy o OZE, nad którą rząd pracuje już czwarty rok. W tym czasie system wsparcia dla zielonych źródeł przeszedł metamorfozę – od systemu certyfikatów do aukcji, gdzie oferowaną ceną za 1 MWh energii mają konkurować poszczególne technologie. Biogaz jest tu na przegranej pozycji. – Inwestowałem w zupełnie innej rzeczywistości, zachęcony obietnicami polityków, że biogazownie będą wspierane dopłatami z przydzielanych certyfikatów. Istniały żółte uprawnienia (kosztujące wtedy niemal 130 zł – red.), a te zielone były o ok. 100 zł droższe niż dzisiaj (kosztują blisko 180 zł – red.) – skarży się nasz rozmówca.

Duzi dociskają

Jego żal jest uzasadniony. Biogazownia kosztowała go bowiem 18 mln zł. Prawie 40 proc. tej kwoty wyłożyła Agencja Rynku Rolnego, ale reszta pochodzi z kredytów i oszczędności. – Na produkcji nie zarabiam. A zatrudniając stale ponad 20 pracowników, generuję straty rzędu 1,7 mln zł rocznie – przyznaje pan Henryk.

Gwoździem do trumny okazała się średnia cena sprzedaży energii na rynku bilansującym za 2013 r., ustalona przez Urząd Regulacji Energetyki na poziomie o 20 zł niższym niż rok wcześniej. Oznacza ona, że biogazownie takie jak Bio Power za 1 MWh prądu dostają ponad 181 zł, a elektrociepłownie oparte na wysokosprawnej kogeneracji – 194 zł. – Duże koncerny, które są zobowiązane do odkupywania energii, nakładają dodatkowo 5 proc. opłaty za bilansowanie mocy – dodaje przedsiębiorca, powołując się na umowę z PGE Dystrybucja z Rzeszowa.

Koncerny kupią tanio

Jego przypadek nie jest odosobniony. Cała branża dostała zadyszki w ciągu półtorarocznego działania w zmienionej rzeczywistości. – Ustawodawca wyrzucił do kosza założenia poprzedniego systemu wsparcia i nie zdążył z nowymi regulacjami. Wskutek tego połowa z obecnie działających biogazowni rolniczych jest na skraju bankructwa – mówi Maciej Gołębiewski, prezes Instytutu Agroenergetyki. – Te podmioty będą przejmowane przez większe koncerny. Kupować mogą duże grupy energetyczne lub fundusze inwestycyjne, rozumiejące ryzyko prowadzenia tego biznesu.

Na razie duzi nie palą się do takich inwestycji, bo zachęt brak. Przedstawiciele Enei, którzy mają 3,7 MW mocy z biogazu, otwarcie przyznają, że więcej instalacji w tej technologii w grupie nie powstanie. Wcześniejsze plany PGE i Tauronu dotyczące rozwoju biogazowni też spaliły na panewce. Dlaczego więc miałyby przejmować już działające jednostki? – Wszystko jest kwestią ceny – tłumaczy Gołębiewski. Jego zdaniem rynek się nie skurczy, jeśli chodzi o liczbę samych instalacji. – Może ich przybywać około pięciu rocznie.

Żółte certyfikaty dłużej

Niezależne biogazownie wypatrują ustawy o OZE, mimo że jej przepisy ich nie rozpieszczają. Ograniczają jednak wsparcie dla jednostek opartych na współspalaniu (które notabene emitują duże ilości CO2), a także dla dużych elektrowni wodnych. Jeśli wielka energetyka nie będzie czerpała korzyści z systemu wsparcia, to uda się zlikwidować ogromną nadwyżkę zielonych certyfikatów będących dziś w obiegu. Wtedy ich ceny wzrosną.

Właściciele biogazowni szykują protest pod Sejmem, kiedy posłowie będą dyskutować o nowych regulacjach, bo te zapisy nie rozwiązują wszystkich problemów. – Żółte certyfikaty wracają do  2018 r. Ale to rozwiązanie niewystarczające. Dlatego w maju zaproponuję rozmowę o przedłużeniu wsparcia dla kogeneracji poza ten horyzont – zapowiada Andrzej Czerwiński, szef sejmowej Komisji ds. Energetyki.

Pan Henryk z Międzyrzeca Podlaskiego zainwestował oszczędności całego życia w biogazownię produkującą energię i ciepło przy  wykorzystaniu odpadów z produkcji rolniczej. Dziś jego spółka Bio Power jest na skraju bankructwa. Wszystkiemu winne regulacje, a raczej ich brak...

Poślizg i zaniedbanie

Pozostało 93% artykułu
Energetyka
Energetyka trafia w ręce PSL, zaś były prezes URE może doradzać premierowi
Energetyka
Przyszły rząd odkrywa karty w energetyce
Energetyka
Dziennikarz „Rzeczpospolitej” i „Parkietu” najlepszym dziennikarzem w branży energetycznej
Energetyka
Niemieckie domy czeka rewolucja. Rząd w Berlinie decyduje się na radykalny zakaz
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Energetyka
Famur o próbie wrogiego przejęcia: Rosyjska firma skazana na straty, kazachska nie