O przygotowywanym akcie oskarżenia dowiedziała się szwajcarska gazeta Tages-Anzeiger. Chodzi o zarzut korupcji wobec czterech osób, w tym dwóch ówczesnych wysokich menadżerów Gazpromu. Jeden z nich dotąd zajmuje w koncernie wysokie stanowisko, drugi to były członek zarządu odpowiedzialny za przesył i magazynowanie gazu. Miał odejść z Gazpromu w 2008 r.

Gazeta nie podaje ich nazwisk. Rosyjski portal RBK dowiedział się, że do 2008 r decyzje w sprawie turbin dla gazociągu podejmował członek zarządu, szef departamentu przemysłu - Bogdan Budzulak. Odpowiadał on także za kontakty z Siemensem. Sam zainteresowany nie odpowiadał na telefony. Jego znajomi w Gazpromie zapewnili, że to uczciwy menadżer jeszcze z czasów poprzedniego prezesa rema Wiachiriewa. Wyjaśnili, że po nadejściu ekipy Aleksieja Millera nic nie działo się bez wiedzy i zgody nowego kierownictwa. Chodzi o łapówki w wysokości 2-3 proc. od wartości kontraktu na dostawy stacji kompresorowych dla gazociągu Jamał-Europa. Ludzie Gazpromu mieli się przy tym obłowić na ok. 4 mln dolarów. Wręczającym łapówki był niemiecki Siemens Industrial Turbomachinery (SIT). W listopadzie 2013 r. firmie postawiono zarzuty.

Chodziło o kontrakty w latach 2004-2006 na dostawy turbin gazowych i innych urządzeń dla gazociągu. Według szwajcarskich śledczych Siemens przelał wtedy nielegalnie pieniądze na rachunki otwarte przez podejrzanych menadżerów w szwajcarskich bankach. Siemens przyznał się do winy i został ukarany zapłatą 10,6 mln dol. grzywny oraz 135 tys. dol. na poczet Czerwonego Krzyża. Do wyjaśnienia pozostała więc kwestia przyjmujących łapówki.

Właścicielem i operatorem rosyjskiej części gazociągu jest spółka zależna Gazpromu - Jamalgazinvest. Budowa została zakończona w 2006 r. Rurociąg biegnie przez Rosję, Białoruś, Polskę i Niemcy.