Za niespełna tydzień Komisja Europejska zaproponuje większą integrację rynku energii. Według informacji portalu WysokieNapięcie.pl będzie się to wiązać z przeniesieniem części kompetencji państwowych operatorów energii i gazu do regionalnych centrów, które mogłyby w czasie rzeczywistym reagować na niedobory mocy w danym kraju.
Połączenie naszego rynku z europejskim byłoby korzystne dla przedsiębiorstw, które mogłyby kupować tańszy prąd np. w Niemczech, gdzie jest on o 30–40 zł za 1 MWh tańszy. Obecnie w Polsce w kontraktach na ten rok płaci się ok 175 zł za MWh. Ale obniżyłoby to zyski krajowych firm energetycznych, kontrolowanych w większości przez państwo.
Inwestycje pełną parą
Do pełnej integracji energetycznej Europy potrzebne są jednak zarówno inwestycje infrastrukturalne, zwiększające moce przesyłowe połączeń transgranicznych, jak i dobra wola polityków. Pierwszy z tych warunków w naszym przypadku niebawem się ziści. Do końca roku zakończy się budowa mostu energetycznego z Litwą, który domknie tzw. pierścień bałtycki. Dzięki temu nasze możliwości importu energii zwiększą się o 500 MW (to połowa mocy, którą dostarczy budowany dziś przez Eneę blok w Kozienicach). Kabel łączący nas obecnie ze Szwecją zapewnia 600 MW.
– Bezpośrednio po wybudowaniu połączenia Polska–Litwa zostanie na nim zaimplementowany mechanizm łączenia rynków. Tak jak w przypadku połączenia ze Szwecją, wszystkie dostępne zdolności przesyłowe przekazywane będą na Towarową Giełdę Energii – tłumaczy Beata Jarosz, rzeczniczka Polskich Sieci Elektroenergetycznych.
W planach spółka ma też zainstalowanie dwóch przesuwników fazowych na granicy z Niemcami (do końca 2015 r. i w 2017 r.), co zwiększy możliwości wymiany. Ale zarówno w przypadku połączeń na zachodniej granicy, jak i istniejącego już z Ukrainą nie wdrożono dotąd mechanizmu łączenia rynków.