Rekordowo niskie ceny benzyny znacznie odciążyły w tym sezonie rodzinne budżety przeznaczone na wakacyjne podróże. Nadprodukcja ropy naftowej oraz niski popyt doprowadziły do tego, że ceny w lipcu i sierpniu spadły o 20-30 proc. w porównaniu do czerwca.
- Tradycyjnie paliwa rosną w sezonie wakacyjnym, czyli wtedy, kiedy jest wyższy popyt. W tym roku mieliśmy natomiast ich spadek, co można porównać, patrząc na ceny na stacjach w lipcu i sierpniu – mówi Marcin Lipka z Cinkciarz.pl w rozmowie z agencją Newseria Inwestor.
Zgodnie z danymi Komisji Europejskiej, średni koszt litra benzyny bezołowiowej pod koniec lipca spadł względem początku miesiąca o 0,19 zł do 4,38 zł, diesla zaś – o 0,18 zł do 4,13 zł. Różnice są jeszcze większe w porównaniu do cen sprzed roku. Za litr Pb 95 trzeba było zapłacić w szczycie zeszłorocznych wakacji 5,03 zł, diesel z kolei kosztował 4,61 zł – czytamy na Bankier.pl.
Obecnie ceny benzyny rosną jednak nieznacznie w reakcji na zapowiedzi państw należących do OPEC o możliwym zamrożeniu produkcji ropy naftowej. Najsilniej w rozmowach dążyli do tego wenezuelscy politycy, którzy jako pierwsi wyszli z inicjatywą zorganizowania spotkania poświęconemu temu tematowi. Choć jak dotąd nie podjęto żadnej konkretnej decyzji, koszt baryłki ropy Brent urósł w sierpniu o niemal 10 dol. i wynosi obecni 50 dol.
- Może to przełożyć się na wzrost na rynku ceny paliw o ok. 20 groszy, czyli wrócimy do poziomów z początku wakacji. Na tę chwilę szanse na głębsze spadki są raczej mało prawdopodobne - ocenia Marcin Lipka.