Polska nadal ma daleką drogę do liberalizacji rynku gazu

Brak możliwości swobodnego wyboru dostawcy i dysponowania nabytym paliwem oraz zbyt wolna rozbudowa infrastruktury przesyłowej utrudniają rozwój rynku gazu w naszym kraju

Aktualizacja: 17.01.2013 10:22 Publikacja: 17.01.2013 03:03

Polska nadal ma daleką drogę do liberalizacji rynku gazu

Foto: Fotorzepa, Piotr Wittman Piotr Wittman

Od chwili uruchomienia giełdy gazu na Towarowej Giełdzie Energii, czyli od grudnia ubiegłego roku, do dziś zawarto na tym rynku tylko dwie transakcje. W ocenie specjalistów brak płynności nie powinien jednak specjalnie dziwić, gdyż nie spełniono kilku kluczowych warunków. Ireneusz Łazor, prezes TGE, mówi wprost, że możliwość giełdowego handlu gazem to dopiero pierwszy krok na drodze liberalizacji rynku.

Konieczne zobowiązanie

Aby pojawiły się transakcje na giełdzie gazu, konieczne jest m.in. zobowiązanie firm do wprowadzania do obrotu na TGE części sprzedawanego surowca, czyli wprowadzanie wzorem rynku energii elektrycznej tzw. obliga giełdowego. Posłowie chcą, aby wyniosło ono 30 proc. To może oznaczać, że na TGE będzie musiało trafić ponad 4,3 mld m sześc. błękitnego paliwa.

W ocenie przedstawicieli PKN Orlen, którego grupa kupuje rocznie w Polsce 1,6 mld m sześc. gazu, konieczne jest umożliwienie firmom zawierania na TGE transakcji na własne ryzyko, a więc zniesienie pośrednictwa domów maklerskich oraz uwolnienie zawodu maklera. – Giełda sama w sobie generuje koszty transakcyjne. Dodatkowe prowizje biur maklerskich czynią aktywność na giełdzie dużo mniej atrakcyjną dla wielu przedsiębiorców – twierdzą w PKN Orlen.

Wybór dostawcy

Kolejny postulat związany jest z odejściem od tzw. zasady „take or pay" (bierz lub płać), która obowiązuje zarówno w kontrakcie na dostawy gazu z Gazpromu do PGNiG, jak i z PGNiG do znaczących klientów giełdowej spółki. Formuła ta z jednej strony zobowiązuje do odbioru surowca pod rygorem wysokich kar finansowych, a z drugiej ogranicza możliwość jego zagospodarowania. PGNiG informuje, że zasada „take or pay" jest standardem w przypadku średnio- i długoterminowych kontraktów dotyczących znaczących wolumenów gazu.

Dla przykładu PKN Orlen, jeśli nie odbierze umówionego minimum gazu, zobowiązany jest wnieść opłatę w wysokości 80 proc. średniej ceny obowiązującej w danym roku. – Ponadto spółka nie może sprzedać i dostarczać stronie trzeciej paliwa gazowego zakupionego od PGNiG bez zgody dostawcy wyrażonej na piśmie – podkreślają przedstawiciele Orlenu. To w sposób istotny ogranicza zarówno możliwość wyboru dostawcy, jak i swobodnego dysponowania nabytym surowcem. Tymczasem według niedawnego raportu firmy doradczej PwC są to dwie spośród czterech wolności, które mogą przyczynić się do liberalizacji rynku gazu.

Poprawa infrastruktury

Firmy chcą też, aby zadbać o zapewnienie swobodnego dostępu do infrastruktury przesyłowej oraz o jej rozbudowę. Chodzi zwłaszcza o budowę połączeń z sąsiadami Polski. – Poprzez rozbudowę infrastruktury oraz pełne otwarcie rynku dla nowych podmiotów możliwa będzie dywersyfikacja dostawców oraz kierunków zaopatrzenia – uważają w PKN Orlen.

Z ostatnich danych Gaz-Systemu, kontrolującego gazociągi przesyłowe, wynika, że tzw. techniczne możliwości importu surowca (przy pełnym wykorzystaniu posiadanej infrastruktury) wynoszą ok. 10 mld m sześc. Z tego 57 proc. możemy sprowadzać ze Wschodu, gdzie monopolistyczne praktyki stosuje Gazprom, narzucając odbiorcom wysokie ceny. Obecnie Gaz-System realizuje kilka inwestycji, które w najbliższych latach mają nas bardziej uniezależnić od dostaw z Rosji.

Ponadto rynek domaga się wprowadzenia tzw. formuły „use it or lose it" (korzystaj lub trać). Rozwiązanie takie pozwoli operatorowi gazociągów przesyłowych na efektywne zarządzanie niewykorzystanymi mocami. – Rozwiązanie „korzystaj lub trać" jest jedną z możliwych dróg do implementowania zasady optymalnego wykorzystania przepustowości, jaką operatorzy mają kierować się w zarządzaniu systemami  przesyłowymi. Cel jest taki, by podmioty, które nie wykorzystują przepustowości, nie blokowały jej dla innych użytkowników sieci – usłyszeliśmy w biurze prasowym Gaz-Systemu.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora t.furman@rp.pl

Ireneusz Łazor, prezes Towarowej Giełdy Energii

Start giełdowego handlu gazem to pierwsze z kilku wydarzeń na drodze do pełnej liberalizacji tego rynku. Jednak na razie trudno oczekiwać aktywnego zainteresowania firm obrotem błękitnym paliwem na parkiecie Towarowej Giełdy Energii. Aby to zmienić, konieczne jest wprowadzenie ustawowego obliga giełdowego dotyczącego sprzedaży co najmniej 30 proc. tego surowca. Ustawodawca powinien też umożliwić zainteresowanym podmiotom bezpośrednie działanie na giełdzie gazu, a więc i na pełnienie roli animatora rynku. Po stronie kształtowania popytu na giełdowy gaz niezbędne jest odejście od zasady „bierz lub płać" i umożliwienie firmom dalszej odsprzedaży kupowanego od Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa surowca. Kolejna ważna sprawa to zapewnienie uczestnikom rynku swobodnego dostępu do infrastruktury przesyłowej oraz jej rozbudowa. Uzyskanie satysfakcjonującej płynności obrotu na TGE, pozwalającej na powstanie referencyjnej ceny, będzie możliwe dopiero wtedy, gdy wszystkie te postulaty zostaną zrealizowane. Oczywiście nad całym procesem liberalizacji powinien czuwać silny regulator.

Od chwili uruchomienia giełdy gazu na Towarowej Giełdzie Energii, czyli od grudnia ubiegłego roku, do dziś zawarto na tym rynku tylko dwie transakcje. W ocenie specjalistów brak płynności nie powinien jednak specjalnie dziwić, gdyż nie spełniono kilku kluczowych warunków. Ireneusz Łazor, prezes TGE, mówi wprost, że możliwość giełdowego handlu gazem to dopiero pierwszy krok na drodze liberalizacji rynku.

Konieczne zobowiązanie

Pozostało 91% artykułu
Energetyka
Niemiecka gospodarka na zakręcie. Firmy straszą zwolnieniami
Energetyka
Energetyka trafia w ręce PSL, zaś były prezes URE może doradzać premierowi
Energetyka
Przyszły rząd odkrywa karty w energetyce
Energetyka
Dziennikarz „Rzeczpospolitej” i „Parkietu” najlepszym dziennikarzem w branży energetycznej
Energetyka
Niemieckie domy czeka rewolucja. Rząd w Berlinie decyduje się na radykalny zakaz