To, co się wydarzyło w Szczecinie, może dotknąć każdej aglomeracji w kraju. Wystarczy, że nastąpi zerwanie linii wysokiego napięcia i awarie na liniach rezerwowych doprowadzą do wyłączenia elektrociepłowni. To spowoduje odcięcie energii.
– Przyczyną awarii było zerwanie linii napowietrznej między Krajnikiem a Glinkami pod ciężarem mokrego śniegu – wyjaśniał Paweł Oboda, rzecznik koncernu Enea odpowiedzialnego za dostawy energii w północno-zachodniej Polsce. Uszkodzone zostały też linie rezerwowe dla Szczecina. Za linie wysokiego napięcia (najważniejsze w kraju) odpowiada spółka PSE Operator, która wyjaśniła, że odcięcie Szczecina od energii nastąpiło „w wyniku katastrofalnych warunków atmosferycznych – intensywnych opadów mokrego śniegu”. Eksperci uważają, że jednym z głównych problemów jest stan sieci.
– Szacuje się, że połowa linii, które przesyłają energię bezpośrednio do odbiorców, nie spełnia standardów – mówi prof. Krzysztof Żmijewski, były prezes PSE. – Te sieci mają ponad 400 tys. km długości, a czego 150 tys. km wymaga natychmiastowej naprawy. Nie jest tajemnicą, że modernizacja potrzebna jest też w sieci średniego napięcia – chodzi o ok. 50 tys. km linii. Zdaniem Żmijewskiego problem ten dostrzegają wszyscy, gdy zdarzy się poważna awaria zasilania, a energii zostaje pozbawione duże miasto. – Tymczasem codziennie w różnych rejonach kraju padają linie energetyczne i setki ludzi nie mają prądu.
Żmijewski wskazuje też na inny problem – otóż elektrociepłownie miejskie nie są przygotowane do pracy niezależnie od sieci, czyli w razie odcięcia zasilania. Ten problem dotyczy m.in. ciepłowni warszawskich należących do szwedzkiego koncernu Vattenfall. Rzecznik firmy Łukasz Zimnoch wyjaśnia, że wspólnie z władzami stolicy planuje budowę źródła zasilania awaryjnego, ale nie wiadomo, kiedy ono powstanie.
Niezależnie od problemów ze stanem sieci polska energetyka ma wiele innych. Na długiej liście spraw do załatwienia są m.in. inwestycje w nowe moce w elektrowniach oraz budowa nowych i rozbudowa połączeń z sąsiadami, by zwiększyć import energii, zwłaszcza wobec rosnącego z roku na rok popytu.