Prezes Gazpromu Aleksiej Miller zapowiedział w czasie wizyty w Serbii spadek cen gazu dla europejskich odbiorców na początku 2012 r. Wypowiedź była lakoniczna, więc trudno przewidzieć, które kraje i firmy na tym skorzystają. Kilku największych klientów rosyjskiego koncernu domaga się od miesięcy obniżki, ale bez skutku. Sprawy trafiły nawet do rozstrzygnięcia do międzynarodowego arbitrażu. Wśród żądających obniżki z pomocą arbitrów jest też Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo. Możliwe zatem, że szef Gazpromu, mówiąc o tańszym gazie, chciał poprawić wizerunek firmy.
Eksperci twierdzą, że jeśli rosyjski potentat nie da PGNiG nadzwyczajnego upustu, wydatki na importowany z Rosji gaz nadal będą tak wysokie jak teraz. Gazprom podaje, że w listopadzie sprzedawał gaz do Europy po średniej cenie 446 dol. za 1000 m sześc. Polska firma nie ujawnia, ile płaci Rosjanom, ale analitycy twierdzą, że rachunki są wyższe. – Według naszych analiz PGNiG kupuje gaz od Gazpromu po 450 – 500 dol. za 1000 m sześc. – mówi „Rz" Kamil Kliszcz, analityk DI BRE Banku. – I w pierwszym kwartale taniej nie będzie.
Upust w wysokości tylko 20 dol. to dla PGNiG wydatki niższe o 180 mln dol. rocznie. Właśnie drogi gaz z importu to główny argument PGNiG za podniesieniem cen w kraju. Gazowa firma spiera się teraz z prezesem Urzędu Regulacji Energetyki o skalę podwyżek. Jednocześnie rozmawia z bankami o zwiększeniu programu emisji obligacji krajowych o 2 mld zł, do 7 mld zł – po to, by sfinansować zakup udziałów w Vattenfall za 2,96 mld zł.
PGNiG liczy, że uda się mu jeszcze w tym roku podnieść ceny w ramach korekty obowiązującej taryfy, a potem od stycznia – po raz drugi, już w ramach nowego cennika.
Szef URE Marek Woszczyk zażądał od PGNiG zażądał wyjaśnień i uzupełnienia wniosku. I jak przyznaje, że „rzecz idzie przede wszystkim o uzasadnioną prognozę kursu złotego względem dolara na okres obowiązywania nowej taryfy". Do poniedziałku spółka musi uzupełnić w URE swoje wnioski o podwyżki.