Redukcja zatrudnienia w państwowych firmach energetycznych nabiera coraz większego rozmachu. Tylko w 2011 r. spółki zmniejszyły je o blisko 2 tys. osób – wynika z wyliczeń „Rz", a wciąż ogłaszane są kolejne programy dobrowolnych odejść. W samej Polskiej Grupie Energetycznej pracę w tym roku stracić może ponad tysiąc osób. Ta największa grupa energetyczna w Polsce zatrudnia obecnie ponad 46 tys. pracowników. Natomiast pozostali energetyczni giganci: gdańska Energa, katowicki Tauron i poznańska Enea zredukują w tym roku zatrudnienie łącznie o kilkaset osób.
26 pensji odszkodowania
Firmy nie przeprowadzają zwolnień, bo nie pozwalają im na to podpisane przed laty gwarancje pracownicze. Zamiast tego wdrażają programy dobrowolnych odejść, z których pracownicy skorzystać mogą, ale nie muszą. Do wybrania tej opcji mobilizują ich jednak wysokie odprawy – sięgające nawet 26 miesięcznych pensji. W większości firm w 2014 r. kończą się gwarancje zatrudnienia, a to otworzy drogę do przeprowadzania zwolnień na mniej korzystnych dla pracowników warunkach.
Biorąc pod uwagę, że średnie pensje w energetyce według raportu Centrum Informacji o Rynku Energii (CIRE) przekraczają 5 tys. zł, odprawy mogą wynosić nawet 130 tys. zł. W praktyce ich wysokość uzależniona jest od wielu czynników, takich jak staż pracy czy liczba lat, jakie pozostały pracownikowi do emerytury.
Eksperci nie mają wątpliwości, że cięcie kosztów i redukcje zatrudnienia są konieczne. – Zwłaszcza że w porównaniu z innymi europejskimi spółkami energetycznymi w polskich firmach jest przerost zatrudnienia – zauważa Stanisław Ozga, analityk DM PKO BP. Jak wynika z raportu CIRE, w naszych elektrowniach zatrudnionych jest nawet czterokrotnie więcej pracowników w przeliczeniu na 1 MW niż na zachodzie Europy. – Firmy muszą się liczyć z ciężarem, jaki spadnie na nich w postaci zwiększonych opłat za emisję CO2 – dodaje Piotr Łopaciuk, analityk Erste Group.
Z tym argumentem nie zgadzają się związkowcy. – To prawda, że rząd nie wywalczył korzystniejszych dla elektrowni limitów CO2, ale konsekwencji tego nie powinni ponosić pracownicy – przekonuje Andrzej Nalepa, szef Związku Zawodowego Pracowników Ruchu Ciągłego w należącej do PGE Elektrowni Bełchatów. – Na rynek wyleje się cała rzesza bezrobotnych. Może i wezmą duże odprawy, ale za chwilę pójdą na garnuszek państwa, bo z powodu kryzysu nigdzie nie znajdą pracy – dodaje Nalepa. Zapowiada też, że związek będzie walczył o utrzymanie miejsc pracy. W tej sprawie Nalepa chce rozmawiać z ministrem skarbu Mikołajem Budzanowskim.