Rosjanie nastawiają się na dwa rynki: europejski i azjatycki. Na pierwszym chcą zdobyć 32-proc. udział, na drugim, gdzie wciąż są mało obecni, 13-proc., przede wszystkim dzięki dostawom do Chin oraz gazu skroplonego (LNG) do Korei i Japonii. Na globalnym rynku LNG chcą mieć 14-proc. udział za 18 lat. Dziś mają ok. 5 proc. i jeden zakład do skraplania na Sachalinie.

Aby z poziomu wydobycia założonego na ten rok – 528 mld m3, dojść do 750 mld m3 w 2030 r, potrzebne są ogromne inwestycje.

Gazprom wyliczył je na 25 – 30 mld dol. rocznie. Najważniejsze projekty to złoże Sztokman na Morzu Barentsa (wydobycie od 2016 r.), złoże Kowytka (największe w Rosji) na Półwyspie Jamalskim, nowe złoże Pur-Taz koło Nadymu oraz w Syberii Wschodniej i na Dalekim Wschodzie.

Poziom inwestycji był w minionym roku rekordowy – ok. 50 mld dol. W tym ma być dużo niższy, ok. 26 mld dol. Witalij Kriukow z firmy inwestycyjnej IFD Kapital z Moskwy zwraca uwagę w rozmowie z „Rz", że problemem Gazpromu będzie już niedługo nie to, ile gazu sprzedać, ale komu. – W 2011 r. Gazprom znacznie zwiększył eksport do Europy (ze 139 mld m3 dwa lata temu do 150 mld m3). Ale tylko dzięki wstrzymaniu dostaw z Libii. W tym roku Libia wróciła do gry. W kolejnych latach sprzedawać więcej gazu będzie coraz trudniej. W Europie konkurencją może się stać gaz LNG nie tylko z Afryki Północnej czy Bliskiego Wschodu, ale też z USA i Kanady.

Szef Gazprom Exportu Aleksandr Miedwiediew przyznaje, że od kilku lat popyt na gaz w Europie maleje.  Jednocześnie Gazprom jest właścicielem największej na świecie infrastruktury przesyłowej, ma 165 tys. km ruro- ciągów. – Polityka inwestycyjna koncernu wygląda tak, jakby najważniejsza w niej była maksymalizacja zysków producentów rur. Koncern buduje ogromną liczbę za drogich gazociągów – uważa Michaił Korczemkin, dyrektor amerykańskiego biura analiz East European Gas Analysis.