Ponad pięciokilometrowy tunel wiedzie na głębokość 420 metrów pod ziemią. Na końcu wydrążone w skale pomieszczenie, a w nim modelowa studnia o głębokości ośmiu metrów. W takie doły będą wkładane kapsuły ze zużytymi prętami uranowymi pochodzącymi z elektrowni atomowej na wyspie Olkiluoto.
Podziemna fińska inwestycja jest pierwszym na świecie ostatecznym składowiskiem odpadów jądrowych. Ostatecznym, czyli takim, z którego nic się nigdy nie wydostanie. Nie zagrożą mu katastrofy naturalne ani wojny i szaleńcy, którzy chcieliby rozpętać atomową zagładę. – Przecież nie wiemy, co się wydarzy w dalekiej przyszłości – mówi Reijo Sundell, prezes Posiva, spółki budującej podziemny nuklearny cmentarz. Będzie bezpieczny nawet w razie nadejścia nowej epoki lodowcowej. Bo fińskie skały już raz wykazały swoją odporność. Teraz są idealnym miejscem na bezpieczne składowisko.
Na razie Posiva kopie tunele i studnie, sprawdza szczelność skał, a jej podwykonawcy konstruują sprzęt, którego nikt na świecie jeszcze nie potrzebował. Od 2020 roku zużyte pręty uranowe z funkcjonujących obecnie dwóch reaktorów OL1 i OL2 mają być stopniowo przenoszone z tymczasowych schronień w basenach koło reaktorów do nowego składowiska. Potem będą do niego na bieżąco transportowane odpady z nowych reaktorów: OL3 (może ruszyć w 2015 r.) i OL4 (projekt czeka na rozstrzygnięcie przetargu).
Składowisko zostanie wypełnione do końca i zamknięte w 2120 roku. Do tuneli i studni zostanie dodatkowo włożony zużyty sprzęt z elektrowni. Całość będzie zabetonowana, wypełniona kamieniem, zamknięta na zawsze. W dalekiej przyszłości porośnięta lasem.
Cios dla branży
Finlandia jest nie tylko pierwszym krajem, który będzie miał ostateczne składowisko odpadów. Jest także pierwszym od ponad 20 lat krajem europejskim, w którym jest budowany nowy reaktor. Po latach atomowej prosperity ostatnie dekady były czasem zastoju dla europejskiego atomu. Zaszkodziła mu rosnąca obawa przed wypadkami, trauma po katastrofie w Czarnobylu i coraz popularniejsi Zieloni, z zasady sprzeciwiający się energii nuklearnej. Atmosfera zaczęła się poprawiać kilka lat temu, gdy politycy zdali sobie sprawę, że ambitnych unijnych celów ograniczenia emisji CO2 nie da się osiągnąć wyłącznie wiatrakami i słońcem.