– Zainteresowanie tymi pieniędzmi jest nikłe. Z biogazowniami nie jest dobrze. Inwestorzy przystopowali, bo nie wiedzą, ile wyniosą dopłaty do jednej kilowatogodziny (kWh). Ponadto trudno im spiąć montaż finansowy, bo banki wstrzymały pomoc finansową na tego typu przedsięwzięcia, a pieniądze z banków rzutują na wkład własny inwestorów, który jest niezbędny – przyznaje nieoficjalnie jeden z urzędników zajmujących się odnawialnymi źródłami (OZE). – Również ci, którzy korzystali już z dopłat do OZE, wstrzymują się z inwestycjami ze względu na niepewną sytuację na rynku – dodaje.
Małgorzata Skucha, prezes Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej przyznała niedawno, że umowy o te dotacje mimo przeprowadzenia dwóch konkursów zawarto w śladowej liczbie. W trzecim, na wnioski osób fizycznych, prawnych, jak i jednostek organizacyjnych nieposiadających osobowości prawnej, którym ustawa przyznaje zdolność prawną zainteresowanych tymi dotacjami (i pożyczkami) NFOŚiGW czeka od połowy do końca sierpnia.
To pieniądze z krajowego priorytetowego programu „System zielonych inwestycji" GIS, część 2 – Biogazownie rolnicze.
Niepewna przyszłość
Jak wskazują eksperci firmy doradczej PwC, rozwój sektora biogazowni zależy w dużym stopniu od regulacji dotyczących wsparcia dla odnawialnych źródeł energii w postaci zielonych certyfikatów. Niestety wciąż nie wiadomo, jak te regulacje będą wyglądały w przyszłości. Dlatego bez możliwości pozyskania wsparcia na ten cel inwestorzy nie palą się do podjęcia ryzyka związanego z budową i prowadzeniem biogazowni.
– Dofinansowanie w ramach GIS może ożywić ten sektor. Będzie to prawdopodobnie ostatni taki konkurs do 2015 r. – mówi Beata Tylman, dyrektor w PwC.