Według ekspertów banku mniejszy wzrost nakładów inwestycyjnych wynika przede wszystkim z ograniczenia wydatków przez największe koncerny naftowe. Skłania ich do tego konieczność dostarczenia zysków inwestorom, którzy coraz bardziej krytycznie spoglądają na sektor naftowy.
Zdaniem banku coraz większą rolę w akcjonariacie spółek z sektora węglowodorowego zaczynają odgrywać inwestorzy, dla których nie bez znaczenia jest kwestia ochrony środowiska oraz zmian klimatycznych. Zdaniem ekspertów Barclays już obecnie są oni w stanie przeforsować zmiany w polityce mniejszych i średnich spółek z sektora. Jako przykład wskazuje zmiany, jakie dokonały się w ostatnim czasie w spółkach takich, jak Chesapeake Energy Corp, Hess Corp czy Transocean.
Najwięksi gracze w branży nie są co prawda zagrożeni takim scenariuszem, ale nie mogą oni ignorować stanowiska inwestorów, którzy coraz częściej domagają się wypłaty dywidend od zysków, co musi prowadzić do zmniejszenia nakładów inwestycyjnych. Przykładem takiej sytuacji jest koncern BP, który w ostatnim czasie podniósł wysokość dywidendy i zmniejszył wydatki inwestycyjne, a także kontynuuje strategię wyprzedaży aktywów.
Bank przewiduje jednocześnie 7-proc. wzrost inwestycji w Ameryce Północnej, po tym, jak w ostatnich dwóch latach zostały one niemal zamrożone ze względu na spadające ceny gazu, które spowodowały nieopłacalność nowych projektów w eksploatację złóż lądowych.
W pozostałych rejonach świata poziom nakładów inwestycyjnych ma wzrosnąć średnio o około 6 proc.