W minionym roku regionalny rząd kurdyjski (KRG) wywoził lądem ok. 60 tys. baryłek ropy dziennie do tureckich portów, nie korzystając z irackiego systemu rurociągów. Rząd centralny zagroził zaskarżaniem w sądzie każdej partii wysłanego surowca, ale ostatecznie nie spełnił swych gróźb. Teraz Bagdad przygotowuje się do działania, bo twierdzi, że Kurdowie zmienili sytuację, kładąc nowy rurociąg z ich regionu do Turcji. Resort ds. naftowych Iraku zlecił 2 miesiące temu firmie prawniczej Vinson and Elkins ściganie każdego, kto kupi ropę przesyłaną tą magistralą do tureckiego portu Ceyhan.
Władze centralne podkreślają, że to one mają wyłączne prawo eksportowania irackich zasobów, także z północnego regionu kurdyjskiego, który uzyskał autonomię po obaleniu Saddama Husajna.
Władze kurdyjskie twierdzą, że mają prawo eksploatować i eksportować zasoby znajdujące się w ich ziemi, co gwarantuje konstytucja i dlatego zatwierdziły własne przepisy dotyczące ropy i gazu.
Dotychczasowe rozmowy niewiele dały. Ostatnio Bagdad zaproponował, by rząd kurdyjski zgodził się na sprzedaż tej ropy przez iracką firmę SOMO, która będzie deponować przychody ze sprzedaży na kontach Funduszu Rozwoju Iraku w Nowym Jorku. KRG ma wkrótce odpowiedzieć na te propozycje. Kurdowie obiecali już jednak, że nie zaczną eksportu, gdy trwają negocjacje z rządem centralnym.
Turecki minister energetyki Taner Yildiz podał, że w trzech zbiornikach o pojemności po 2,5 mln baryłek w Ceyhan zgromadzono 220 tys. baryłek kurdyjskiej ropy. Nie sprzedano jej, a Turcja będzie trzymać się uzgodnień z grudnia, przewidujących ubieganie się o zgodę władz centralnych na eksport kurdyjskiej ropy.