Komisja Europejska zaproponowała redukcję emisji CO2 w UE o 40 proc. do 2030 roku. Nowy pakiet klimatyczno-energetyczny przewiduje też zwiększenie udziału źródeł odnawialnych w konsumpcji energii do 27 proc. Sama KE oraz część państw członkowskich chciałyby, żeby cele zostały zaakceptowane na szczycie UE 20-21 marca. Polska się temu sprzeciwia.
– To dość dziwna propozycja, żeby akceptować cel unijny bez wiedzy o celach dla poszczególnych krajów UE – powiedział wczoraj w Brukseli Maciej Grabowski. Polski minister brał udział w radzie ministrów środowiska UE, która po raz pierwszy zajmowała się propozycją Komisji. Tymczasem KE preferuje inną sekwencję wydarzeń: najpierw cel ogólnounijny, potem przełożenie go na cele krajowe.
Connie Hedegaard, unijna komisarz ds. zmiany klimatycznej, zapewniała jednak, że interesy krajów mniej zamożnych będą wzięte pod uwagę. – Potrzeby inwestycyjne (związane z celem redukcji CO2 - red.) w tych krajach są większe. To zostanie uwzględnione – powiedziała. I obiecała, że ostateczny pakiet będzie "sprawiedliwy i zrównoważony".
Dla Polski takie obietnice to jednak zbyt mało i chcemy najpierw dokładnie poznać cele narodowe i zasady kompensaty kosztów dla tych mniej rozwiniętych jak Polska.
Globalna konferencja klimatyczna odbędzie się w Paryżu w grudniu 2015 roku. Co oznacza, że dopiero za rok zaczną się pojawiać sygnały od innych światowych trucicieli pokazujące do jak głębokiej redukcji CO2 są one gotowe. W tej sytuacji UE powinna mieć swoje warunkowe zobowiązanie, które będzie ostatecznie potwierdzone dopiero jak będziemy mieli wiedzę o globalnych zobowiązaniach – uważa Marcin Korolec, pełnomocnik premiera ds. polityki klimatycznej.